W wydanym przez biuro prezydenta oświadczeniu Erdogan zaapelował do obywateli o "solidarność i determinację jako najbardziej wymowną odpowiedź na terror". Prezydent Turcji podkreślił, że osoby odpowiedzialne za ataki chciały doprowadzić do podziałów wśród obywateli i grup społecznych. Wcześniej zamach potępiło w komunikacie ministerstwo spraw wewnętrznych i oceniło, że celem jego sprawców był atak "na turecką demokrację i pokój". Do wybuchów doszło w miejscu, gdzie miała się rozpocząć demonstracja przeciwników walk rządu z Kurdami. Według prokurdyjskiej opozycyjnej Ludowej Partii Demokratycznej (HDP) celem zamachu byli jej członkowie. "Tuż przed rozpoczęciem marszu dwie bomby wybuchły wśród uczestników. Dlatego zrozumiałe jest, że głównym celem ataków było HDP" - czytamy w oświadczeniu lewicowej partii. "Wielu rannych odniosło poważne obrażenie, więc obawiamy się, że liczba zabitych wzrośnie" - dodało ugrupowanie. Szefowa unijnej dyplomacji Federica Mogherini i unijny komisarz ds. polityki sąsiedztwa i rozszerzenia Johannes Hahn we wspólnym komunikacie zaapelowali do obywateli Turcji o jedność w obliczu terroryzmu i "tych, którzy próbują destabilizować sytuację w kraju". Władze w Ankarze poinformowały, że był to zamach, niedługo po tym jak tureckie media podały, że przed dworcem doszło do dwóch eksplozji. Przedstawiciele tureckiego rządu powiedzieli agencji Reutera, że badane są doniesienia, iż atak przeprowadzili zamachowcy samobójcy. W związku z wybuchami w Ankarze premier Ahmet Davutoglu wezwał na nadzwyczajne spotkanie szefów służb bezpieczeństwa i wywiadu, a także przedstawicieli władz - podało biuro szefa rządu.