Milosz Zeman dodał, że w ten sposób pozbył się wieloletniej traumy, a pokuta ma działanie wyzwalające. Wiosną 1999 r. Zeman był premierem gabinetu, który zdecydował o udziale w akcji Sojuszu Północnoatlantyckiego. Czeska Republika, podobnie jak Polska i Węgry, kilka dni wcześniej wstąpiła do NATO. USA: Brutalne zabójstwo czterolatka. Ciało porzucono na ulicy Vuczic podziękował prezydentowi Czech za jego słowa. Powiedział, że ani on, ani naród serbski nigdy ich nie zapomni. Zwrócił uwagę, że nikt nigdy nie złożył podobnych oświadczeń na temat nalotów. Z kolei Zeman podkreślił, że naród serbski udzielił poparcia Czechom w 1938 i 1968 roku. - Odpłaciliśmy im bombardowaniami - powiedział. - Byliśmy ostatni, którzy wyrazili zgodę i desperacko szukali przynajmniej jednego kraju, który przyłączyłby się do nas i przeciwstawił (nalotom - red.). Nikt się do nas nie przyłączył, ale to nas nie usprawiedliwia. To nadal był brak odwagi - stwierdził. Bomby zabiły około 500 cywilów Przed dwoma laty Zeman powiedział w wywiadzie dla CTK, że zaakceptowanie nalotów NATO przez rząd Czech było błędem. Celem operacji o kryptonimie "Allied Force in Yugoslavia" prowadzonej przez Sojusz przez 78 dni było zakończenie działalności jugosłowiańskich sił zbrojnych w byłej prowincji Kosowo. Ostatecznie wojska serbskie wycofały się z Kosowa. Zgodnie z danymi Human Rights Watch w wyniku bombardowania zginęło około 500 cywilów. Zeman jest także zwolennikiem wycofania czeskiego poparcia dla międzynarodowego uznania niezależności Kosowa. Inni najwyżsi przedstawiciele Republiki Czeskiej nie poparli głowy państwa.