Według Pałacu Prezydenckiego ma z niej wynikać, że szef polskiego rządu, jeszcze przed szczytem NATO, wyraził poparcie dla duńskiego polityka na stanowisko sekretarza generalnego Sojuszu. Zaprzecza temu strona rządowa. W piątek na jubileuszowym szczycie Sojuszu prezydent poparł kandydaturę Rasmussena na stanowisko szefa NATO. W sobotę premier zarzucił Lechowi Kaczyńskiemu, że zachował się wbrew stanowisku rządu. W ocenie prezydenta, kluczowe dla wyjaśnienia całej sprawy jest ujawnienie zastrzeżonej notatki z rozmowy telefonicznej Tuska z Rasmussenem. Zdaniem L.Kaczyńskiego, nie wywołamy w ten sposób "żadnego skandalu" międzynarodowego, a w naszym interesie leży wyjaśnienie sprawy. Według prezydenta, w języku dyplomatycznym notatka ta "mówi wszystko". - Ona mówi, czy istniało jakiekolwiek pole gry czy nie - stwierdził prezydent na konferencji prasowej w Pałacu Prezydenckim. Lech Kaczyński podkreślił, że to Rasmussen powiedział mu w piątkowej rozmowie podczas szczytu NATO, że "ma poparcie pana premiera Tuska i rządu polskiego". Jak przyznał prezydent, być może, to co powiedział mu premier Danii było troszkę przerysowane. - Z tej notatki, którą mam nadzieję rząd upubliczni, (...) można było zrozumieć, że może to, co mi mówił pan premier Rasmussen jest troszkę przerysowane, ale nie będzie żadnego pola do jakiejkolwiek gry - powiedział prezydent. L.Kaczyńki zastanawiał się też, jaką grę prowadził rząd, skoro nawet nie zgłosił kandydatury ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego na stanowisko sekretarza generalnego NATO. - Ten ostatni wielokrotnie mówił, że nie jest kandydatem, szczególnie w ostatnich dniach, kiedy wyglądało na to, że premier Rasmussen ma poparcie wszystkich najpotężniejszych członków NATO - powiedział prezydent. W jego ocenie, Rasmussen to jeden z najciekawszych europejskich polityków, przychylny naszemu krajowi i "wchodzenie z nim w konflikt nie miałoby najmniejszego sensu". Lech Kaczyński podkreślił, że poparł go, bo to było w najlepszym interesie Polski. Tłumaczył, że chciał, aby nowy szef NATO był "naszym przyjacielem, a nie wrogiem". Prezydent - jak podkreślił - rozumie, iż Sikorski może liczył, że zostanie sekretarzem generalnym NATO, choć tę wiarę - mówił - trudno powiązać z "dojrzałością polityczną". - Było to tak samo realne jak to, że ja na najbliższej olimpiadzie w Londynie wygram konkurs w skoku wzwyż - powiedział. Prezydent zaznaczył także, że nie miał podczas szczytu NATO "żadnego oficjalnego stanowiska rządu RP" w sprawie wyboru nowego sekretarza Sojuszu. Szef jego kancelarii Piotr Kownacki tłumaczył na konferencji prasowej, że ani pismo MSZ ws. wyboru sekretarza generalnego NATO, ani to co powiedział Lechowi Kaczyńskiemu szef dyplomacji w samolocie w drodze na szczyt, nie jest stanowiskiem rządu. - Nawet gdyby - co nie miało miejsca - (Sikorski - red.) przekazał niezwykle szczegółowo swoje przemyślenia i odczucia, to też byłyby tylko jego przemyślenia i odczucia, a nie stanowisko polskiego rządu - podkreślił Kownacki. Jego zdaniem, stanowisko rządu to nie jest dowolna rzecz, którą przekazuje minister spraw zagranicznych albo "dowolna notatka, wyprodukowana w ministerstwie". Według Kownackiego, stanowisko rządu musi być przyjęte albo na posiedzeniu Rady Ministrów, albo wysłane w trybie obiegowym do poszczególnych ministrów i przez nich poparte. Lech Kaczyński uważa też, że mówienie o "instruowaniu go" jako prezydenta RP jest "bardzo wysoce niestosowne". - Chciałbym się odnieść do instruowania prezydenta RP. Muszę powiedzieć, że to jest bardzo wysoce niestosowne, ale na kindersztubę i powiedzmy sobie niebywale rozbudowane ego pana ministra ja nic nie poradzę - powiedział prezydent. Podkreślił, że zgodnie z konstytucją Polski jest najwyższym przedstawicielem naszego kraju. Prezydent powiedział, że jest mu przykro, że w wypowiedziach publicznych Sikorski tego "nie uwzględniał". Prezydent przypomniał też, że nie można sugestią rządu nazwać dwóch zdań Sikorskiego rzuconych między licznymi dowcipami podczas rozmowy w samolocie w drodze na szczyt. Sikorski mówił dziennikarzom w niedzielę w Pradze, że w obecności ministra obrony narodowej Bogdana Klicha, patrząc prezydentowi prosto w oczy, powiedział w samolocie, że rząd życzy sobie, aby prezydent nie uzgadniał już pierwszego dnia szczytu NATO kandydata i sekretarza generalnego NATO. Przedstawiciele rządu uważają bowiem, że prezydent zbyt wcześnie poparł Rasmussena, podczas gdy intencją rządu było "przeciąganie sprawy". Jednak w ocenie prezydenta, dla Polski nie było nic "do ugrania" na szczycie NATO. - To co ugrała Turcja, nie było do ugrania dla Polski - podkreślił. Zaznaczył, że wynikało to m.in. z tego, że Turcja ma silną armię i nie ogranicza gwałtownie wydatków na obronę narodową, tak jak to zrobił ostatnio rząd Donalda Tuska.