- Nasz prezydent lubi jeździć na rowerze. To właśnie wtedy musiał złapać kleszcza. Wszystko dlatego, że nie słuchał naszych poleceń - żali się jeden z lekarzy prezydenta. Radziliśmy mu, aby na rower wybierał się w spodniach i koszulach z długim rękawem - podkreśla. Jednak George Bush nie zastosował się do rad medyków i wreszcie się doigrał. Krótko po ogłoszeniu zeszłorocznego bilansu zdrowia prezydenta George Bush spostrzegł pod lewym kolanem wysypkę. Czerwone plamki na skórze były dla lekarzy jednoznacznym sygnałem: prezydenta ukąsił kleszcz, który zaraził go boreliozą. Natychmiast rozpoczęli leczenie, a fakt choroby utajnili. Świat o sekrecie dowiedział się dopiero teraz. Informacja o chorobie znalazła się w corocznym raporcie na temat stanu zdrowia Busha. W dokumencie, oprócz informacji o boreliozie, napisano także, że prezydent cierpi na "lekkie zawroty głowy". A tak poza tym, to jest on w "wyśmienitej formie". Poza tym Biały Dom zapewnia, że borelioza w żaden sposób nie wpłynęła na wypełniane przez Busha codzienne obowiązki. Lekarz-internista Ewa Grochowska powiedziała "Dziennikowi", że borelioza, jeśli jest wcześnie wykryta, nie zagraża zdrowiu człowieka. - Po pojawieniu się rumienia wędrującego - pierwszego objawu boreliozy - chory musi dostać antybiotyki. Jeżeli tak się nie stanie, następną fazą choroby będą zawroty głowy. Potem pojawiają się nieodwracalne zmiany w układzie nerwowym, a także kłopoty z poruszaniem - tłumaczy lekarka. - Późno wykryta borelioza jest praktycznie niemożliwa do wyleczenia - dodaje. Wygląda na to, że Bush dostał leki trochę za późno. Mimo to opiekujący się nim medycy przekonują, że prezydent cieszy się końskim zdrowiem. - Jedynie 3 procent wszystkich rówieśników Busha na świecie jest podobnie sprawnych - argumentują lekarze. Ale nie tak dawno pojawiły się informacje, że prezydent USA dopiero co zmagał się z infekcją ucha, a do tego stale cierpi na zapalenie zatok. Niedawno zaś przeszedł nieprzyjemny zabieg kolonoskopii.