Byłoby to jednoznaczne z uznaniem następstw zamachu stanu w tym kraju - umotywował swą odpowiedź Lula. Doradca prezydenta Brazylii do spraw międzynarodowych Marco Aurelio Garcia oświadczył, że uznanie legalności honduraskich wyborów sprawi, iż w Ameryce Łacińskiej "dojdzie do dalszych prób przewrotów, ponieważ ich potencjalni sprawcy otrzymają w ten sposób sygnał, że koniec końców wspólnota międzynarodowa ich uzna". Minister spraw zagranicznych Brazylii Celso Amorim, referując w piątek treść odpowiedzi Luli na list Obamy, powiedział, że dotyczyła ona również "innych spornych kwestii" w stosunkach brazylijsko-amerykańskich, jednak była utrzymana "w przyjacielskim tonie". Jak napisał w piątek brazylijski dziennik "O Globo", wysłanie odpowiedzi na list prezydenta USA poprzedziła godzinna rozmowa sekretarz stanu USA Hillary Clinton z ministrem Amorimem. Jej celem było, według dziennika, zapobieżenie dalszemu zaostrzeniu stosunków brazylijsko-amerykańskich, m.in. na tle odmiennej oceny skutków przewrotu, w wyniku którego został usunięty prezydent Hondurasu, lewicujący liberał Manuel Zelaya. Amorim zaprzeczył w piątek, jakoby miał istnieć jakiś konflikt w tych stosunkach. "Są to jedynie rozbieżności i różne punkty widzenia" - powiedział szef brazylijskiej dyplomacji, który apelował, aby nie dramatyzować tych rozbieżności. Powiedział: "U nas przyjęło się, że jeśli się w czymś ze Stanami Zjednoczonymi nie zgadzamy, to jakby piorun strzelił. Tak przecież nie jest". Prezydent Lula, zapytany w piątek przez dziennikarzy, czy jednak Brazylia nie byłaby skłonna uznać pod pewnymi warunkami honduraskich wyborów, odparł: "Nie chodzi o to, że Brazylia jest bardziej radykalna niż inne kraje, lecz o to, że mamy za sobą doświadczenie 21 lat dyktatury wojskowej i wiemy bardzo dobrze, co to jest reżim autorytarny". Wszystkie bez wyjątku kraje Ameryki Łacińskiej potępiły wojskowy zamach stanu w Hondurasie z 28 czerwca tego roku. Jednak w ocenie legalności wyborów, przeprowadzanych bez przywrócenia do władzy konstytucyjnego prezydenta Zelayi, są podzielone. Zdecydowanie za uznaniem wyborów opowiedziały się USA i Panama. Przeciwko są Brazylia, Wenezuela, Argentyna, Chile, Gwatemala, Dominikana, Paragwaj i Kuba, podczas gdy Kolumbia, Peru, Salwador i Kostaryka zdają się zajmować wyczekujące stanowisko. Uzależniają je od sposobu, w jaki przebiegną niedzielne wybory, w których startują konserwatysta z Partii Narodowej Porfirio Lobo i kandydat rządzącej Partii Liberalnej Elvin Santos. Santos był wiceprezydentem za prezydentury Manuela Zelayi z tej samej partii; zrezygnował ze stanowiska tuż przez przewrotem.