Zgodnie ze swoimi zapowiedziami, polski prezydent nie mógł serii swoich zagranicznych wizyt rozpocząć w innym miejscu niż Watykan. W Stolicy Apostolskiej wymienił się medalami z Benedyktem XVI oraz na piśmie zaprosił papieża do Polski. Kolejne wizyty Kaczyńskiego miały już charakter bardziej polityczny. Złapali kontakt Wyprawa za ocean była drugą w kolejności i najdłuższą z wypraw prezydenta. Celem głównym było spotkanie z amerykańskim przywódcą. Bush i Kaczyński "złapali kontakt" ze sobą - oceniano po rozmowach prezydentów. Dyskutowano o demokracji na Białorusi i Ukrainie, o stosunkach polsko-rosyjskich i bezpieczeństwie energetycznym. Poruszono też kwestię amerykańskich wiz dla Polaków. Na razie niewiele udało się prezydentowi w tej sprawie załatwić, poza tym, że w ostatnich tygodniach częściej rozbudza się w Polakach nadzieje na korzystny finał wizowych rokowań. Podróż po USA zakończył Kaczyński serdecznym spotkaniem z Polonią w Chicago. Długa i przyjazna wizyta w Stanach nie wszystkim w Europie się spodobała. Najwięcej zastrzeżeń mieli Francuzi. "Obecny prezydent nie ma kompleksów" - pisał "Le Figaro". "Kaczyński podkreśla, że stosunki z USA nadal będą uprzywilejowane" - dodała z niesmakiem gazeta. Także Niemcy obawiali się antyeuropejskiej postawy Kaczyńskiego i jego sympatii skierowanej przede wszystkim w stronę Ameryki. Walka z "euronaiwnymi" W Czechach Lech Kaczyński dogadywał się z prezydentem Vaclavem Klausem, jaką przyjąć postawę wobec Unii Europejskiej. Prezydenci zastrzegli, że nie są eurosceptykami, a jedynie - jak powiedział Klaus - walczą z "euronaiwnymi". Sporo kontrowersji wzbudził fakt, że Kaczyński zajmował się w Pradze sprawami takimi, jak choćby homoseksualizm. Europa dostrzegła i w większości nie zaakceptowała tego, że polski prezydent zdecydowanie poparł weto czeskiego prezydenta wobec ustawy o legalizacji związków osób tej samej płci. Zanim Kaczyński znów wyjechał za granicę, w kraju postarał się o ocieplenie stosunków z Rosją i zapowiedział, że będzie przygotowywał grunt do spotkania z Władimirem Putinem. Kiedy do niego dojdzie - nie wiadomo. Kontynuując kierunek wschodni, polski prezydent odwiedził też Ukrainę. Kaczyński w rozmowach z Wiktorem Juszczenką i Julią Tymoszenko interesował się przede wszystkim sytuacją polityczną na Ukrainie. Pytał o szanse na pojednanie w gronie twórców "pomarańczowej rewolucji" oraz o przygotowania do nadchodzących wyborów parlamentarnych. Serdecznie na Zachodzie Francja i Niemcy - wizyt w tych dwóch krajach obawiano się najbardziej. Obawiała się ich strona polska, obawiali się też gospodarze. Okazało się, że na wyrost. Z politycznego punktu widzenia obie wizyty wypadły bardzo dobrze. "Nieco trudny" okres w stosunkach polsko-francuskich odszedł w zapomnienie - podkreślano po rozmowie z prezydentem Chirakiem. Stosunki z Francją już nie są tak chłodne, jak po pamiętnym stwierdzeniu Chiraca o straconej przez Polaków okazji do milczenia. Francuzom spodobało się, że Kaczyński przyjechał najpierw do Paryża, a potem do Berlina. - To jest zgodne z interesami naszego kraju - podkreślał prezydent RP. W Berlinie Kaczyński uchodzi za germanofoba. Dlatego Niemcy zapatrywali się sceptycznie na jego przyjazd do Niemiec. Okazało się, że polskiej głowie państwa świetnie rozmawiało się z kanclerz Angelą Merkel oraz prezydentem Horstem Koehlerem. Merkel zapewniła między innymi, że nie popiera nie podobających się Polsce planów budowy Centrum przeciw Wypędzeniom. Kaczyński zapunktował, gdy dał do zrozumienia, że nie ma zamiaru rozliczać się z historią. Podkreślił, że o historii nie można zapominać, ale trzeba żyć przede wszystkim teraźniejszością. Nie wszystko było o.k. Podczas zagranicznych wizyt Lecha Kaczyńskiego nie obyło się bez kilku wpadek. Szczególnie dotkliwa i wyeksponowana przez francuskie media była ta związana z przerwaniem wywiadu dla stacji telewizyjnej LCI. Według jednej wersji wydarzeń, zawinił dziennikarz przepytujący polskiego prezydenta, według drugiej strony, to Kaczyński nie miał ochoty odpowiadać na niewygodne pytania. W Niemczech prezydent zapomniał podać ręki Angeli Merkel, czego nie przegapili czujni fotoreporterzy. Media odnotowały też krzykliwy występ niemieckich homoseksualistów, którzy zakłócili wystąpienie prezydenta na Uniwersytecie Humboldta w Berlinie. Rzecznik stowarzyszania niemieckich gejów określił z mównicy Kaczyńskiego mianem antydemokraty. Pomimo zamieszania, Lech Kaczyński wygłosił wykład zatytułowany "Solidarna Europa", a prezydent Koehler przeprosił polskiego przywódcę za incydent.