Ghani przemawiał na otwarciu tzw. procesu kabulskiego poświęconego polityce bezpieczeństwa w regionie. We wtorkowym spotkaniu wzięli udział przedstawiciele 23 państw, UE, ONZ i NATO. Prezydent Afganistanu po raz kolejny zaprosił do udziału talibów, nazywając rozmowy "ostatnią szansą" na porzucenie przez nich 16-letniej rebelii i włączenie się w proces pokojowy. "Oferujemy ostatnią szansę na pokój, ale nie jest to oferta bezterminowa. Czas się kończy" - podkreślił afgański przywódca. "To ostatnia szansa. Przyjmijcie ją albo stawcie czoła konsekwencjom" - powtórzył. Ghani oskarżył Pakistan o prowadzenie "niewypowiedzianej wojny" z Afganistanem. Rząd w Kabulu podejrzewa, że pomoc dla osób zamieszanych w zamach nadeszła z Pakistanu. Wyładowany materiałami wybuchowymi samochód eksplodował 31 maja w godzinach porannego szczytu na wąskiej, ruchliwej ulicy między ambasadą Niemiec a posterunkiem sił bezpieczeństwa. W silnie ufortyfikowanej dzielnicy znajdują się m.in. siedziby afgańskich ministerstw, rezydencja prezydenta kraju, placówki dyplomatyczne innych państw oraz kwatera główna sił NATO w Afganistanie. Według afgańskich śledczych, materiały wybuchowe użyte w zamachu pochodziły z Pakistanu. Zarzuty te stanowczo odpiera rząd w Islamabadzie. Władze obu państw oskarżają się wzajemnie o tolerowanie wypadów oddziałów paramilitarnych w przygranicznych regionach. Żadna grupa nie wzięła dotychczas odpowiedzialności za zeszłotygodniowy zamach; rzecznik afgańskich talibów Zabihullah Mudżahid potępił "każdą eksplozję i atak wymierzony w ludność cywilną". Wszyscy zabici w zamachu to Afgańczycy. Zbrojny konflikt między afgańskimi siłami rządowymi a talibami, którzy chcą obalić rząd w Kabulu i przywrócić szariat, sprawił, że w ostatnich miesiącach w Afganistanie narasta przemoc. Odkąd wraz z końcem 2014 roku z kraju wycofała się większość zagranicznych oddziałów wojskowych, talibowie odzyskali wiele terenów. Odrzucają propozycję negocjacji z rządem dopóki wszystkie zagraniczne siły nie zostaną wycofane z Afganistanu.