Chorwacja, która przystąpiła do UE w 2013 r., jest najmłodszym krajem członkowskim, debiutującym w roli kierującego pracami Rady UE. Zagrzeb podobnie jak Warszawa należy do grupy przyjaciół polityki spójności, opowiadających się za zwiększeniem unijnych wydatków. "Wieloletnie ramy finansowe są bez wątpienia najważniejszą politycznie sprawą dla przyszłości UE z perspektywy finansowej. Biorąc pod uwagę okoliczności, to, że jeden duży kraj członkowski, którego wkład (do budżetu - PAP) był znaczny, opuszcza UE, prawdziwym wyzwaniem jest znalezienie równowagi" - powiedział w poniedziałek w Zagrzebiu na spotkaniu z unijnymi korespondentami Plenković. Poprzednia, fińska prezydencja wprawdzie przygotowała tzw. schemat negocjacyjny, na podstawie którego prace dalej ma prowadzić szef Rady Europejskiej Charles Michel, jednak Chorwacja też chce odgrywać rolę w tym procesie, choćby na poziomie ministrów ds. europejskich. Plenković zaznaczył, że obecnie są cztery podejścia do kształtu unijnej kasy: pierwsze to propozycja KE z 2018 r. przewidująca wydatki na poziomie 1,11 proc. dochodu narodowego brutto (DNB) UE-27, drugie zakłada cięcia w stosunku do tego projektu i forsowane jest głównie przez kraje płatników netto, jak Niemcy czy Holandia. Trzecie podejście reprezentują tzw. kraje przyjaciele polityki spójności, chcące wyższych wydatków, oraz czwarte, najbardziej ambitne, to stanowisko Parlamentu Europejskiego, który chciałby budżetu odpowiadającego 1,3 proc. DNB UE-27. Oddanie koordynacji nad negocjacjami szefowi Rady Europejskiej na ostatniej prostej ma zapewnić większą bezstronność. "On jest bardziej neutralny niż ktokolwiek z nas - przyznał premier Chorwacji. - Nasza rola będzie bardzo widoczna na poziomie Rady ds. Ogólnych, bo projekt będzie omawiany nie tylko na najwyższym poziomie. W tych negocjacjach Chorwacja jako uczciwy pośrednik będzie pracować, żeby znaleźć rozwiązanie". Finowie zaproponowali limit zobowiązań na poziomie 1,07 proc. DNB. "Ta propozycja była niezadowalająca dla wielu państw członkowskich" - mówił Plenković. Jak tłumaczył, jego kraj w przeciwieństwie do państw Europy Środkowo-Wschodniej, które dołączyły do UE wcześniej, nie otrzymywał wsparcia przedakcesyjnego, a przez fakt, że jest w UE zaledwie od siedmiu lat, musi jeszcze sporo nadrobić. "Nasza sytuacja jest unikalna" - tłumaczył, zapewniając, że Chorwacja nie chce poprawiać swojej pozycji kosztem krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Obecna perspektywa finansowa kończy się 31 grudnia tego roku, ale UE powinna sporo wcześniej wypracować porozumienie, żeby opóźnienie w realizacji programów finansowanych ze środków unijnych było jak najmniejsze. Do tej pory różnice między państwami członkowskimi były jednak tak duże, że pertraktacje praktycznie nie posunęły się do przodu.