"Biorąc pod uwagę, że stoimy w obliczu rebelii ze strony nielegalnych imigrantów, policja wykonuje swoje obowiązki w sposób zadziwiający, bez używania siły" - powiedział Orban dziennikarzom po spotkaniu z Manfredem Weberem, szefem frakcji Europejskiej Partii Ludowej w Parlamencie Europejskim.Węgierski premier zapowiedział, że od 15 września, gdy w życie wejdą surowsze przepisy imigracyjne, migranci nielegalnie przekraczający granicę węgierską "będą natychmiast aresztowani". "Nie będziemy im, jak dotąd, uprzejmie towarzyszyć" - dodał. We wtorek rząd w Budapeszcie ma zadecydować, czy ogłosi stan kryzysowy. Oznacza on m.in., że do wsparcia straży granicznej może zostać skierowane wojsko. Z kolei 21 września parlament podejmie decyzję, czy armię można wykorzystać do ochrony granic także bez ogłaszania stanu kryzysowego lub wyjątkowego. Orban i Weber zaznaczyli, że Unia Europejska musi ochraniać swoje zewnętrzne granice. Winą za obecny kryzys dotyczący uchodźców szef rządu obarczył Grecję. "Jeśli Grecja nie jest w stanie chronić swych granic, to zadanie (ochrony granic) spada na nas" - powiedział. Zaapelował o stworzenie ram prawnych, które zapewniłoby UE prawo interweniowania w takich sytuacjach i chronienia granicy państwa. Zgodnie z obowiązującymi w UE zasadami osoba ubiegająca się o azyl w Unii powinna złożyć odpowiedni wniosek w pierwszym kraju unijnym, do którego trafia. Dla wielu imigrantów pierwszym takim państwem jest Grecja. W ostatnich latach inne kraje UE przestały odsyłać trafiających do nich imigrantów do Grecji, jako powód podając tamtejszy przeciążony i niewydolny system azylowy. Z podobnych powodów Niemcy przestały odsyłać przybyszów na Węgry. Od początku roku ponad 170 tys. migrantów przekroczyło nielegalnie granicę węgierską od strony południowej. Policja próbuje ich kontrolować i rejestrować zgodnie z unijnymi przepisami, ale wielu migrantów nie chce się na to zgodzić. Obawiają się, że zostaną zmuszeni do pozostania na Węgrzech.