- W samej Kopenhadze - i ja mam odwagę mówić to bardzo otwarcie - nie UE i nie Polska jest problemem, tylko Stany Zjednoczone, Chiny, Indie. Ci najwięksi emitenci, de facto bardzo bogaci, którzy nie bardzo chcą się angażować na takim poziomie jak Unia Europejska w ochronę klimatu - powiedział Tusk w radiu TOK FM. Premier zadeklarował, że Polska chce uczestniczyć we wspólnym wysiłku na rzecz redukcji emisji CO2, ale zależy nam jednocześnie na tym, aby "w tym wysiłku obecny był zdrowy rozsądek, czyli refleksja, która uwzględni pozycję poszczególnych państw w zależności od dotychczasowej redukcji emisji". Tusk podkreślił, że Polska w bardzo dużym stopniu zredukowała już swoją emisję CO2, a w całej UE jesteśmy najbardziej narażeni na ujemne skutku "przymusu zredukowania emisji CO2". Zapewnił jednocześnie, że Polska w żadnym przypadku nie chce być państwem, które odwraca się plecami do wyzwań ekologicznych. - Jesteśmy gotowi do solidarnego działania, ale w ramach naszych realnych możliwości. Te ciężary muszą być związane z tym, ile ktoś może dzisiaj realnie włożyć pieniędzy i działań w redukcję emisji CO2 - zaznaczył szef rządu. Zaznaczył, że Polska chce przyjąć zasadę, zgodnie z którą koszty ponoszone na rzecz ochrony klimatu będą związane "jakąś formą algorytmu" z PKB, czy z poziomem zamożności danego państwa. Pytany, jaką konkluzję szczytu w Kopenhadze uznałby - jeśli nie za sukces - to za brak klęski, Tusk odparł, że z polskiego punktu widzenia "główna gra" rozgrywa się na poziomie Rady Europejskiej, bo chodzi nam przede wszystkim o sposób naliczania obciążeń finansowych ponoszonych na rzecz walki ze zmianami klimatycznymi wewnątrz UE. Tusk przypomniał też, że na ostatnim szczycie unijnym pod adresem Polski - w kontekście negocjacji klimatycznych - padały takie określenia jak "hamulcowy Europy" i "skamielina". Tusk mówił, że dowiedział się, iż jest "jednym z najmniej zaangażowanym w ochronę klimatu premierów". - W jakimś sensie to komplement, bo rzeczywiście Polska ma swój bardzo specyficzny - nie antyśrodowiskowy - interes w rozmowach dotyczących ochrony klimatu. Dla Polski inaczej niż dla niektórych krajów to nie jest rozmowa marzycieli, (...) to jest rozmowa o być albo nie być polskiej energetyki, polskiego przemysłu - podkreślił. We wtorek na szczycie w Kopenhadze upubliczniony został projekt światowego porozumienia klimatycznego, niezawierający żadnych celów liczbowych ani w sferze redukcji emisji gazów cieplarnianych, ani w sferze finansowania posunięć prowadzących do tego celu. Według jednego z europejskich negocjatorów, tekst miał zostać skorygowany w nocy z wtorku na środę, kiedy to swoje postulaty przedstawią grupy robocze odpowiedzialne za poszczególne punkty sporne, zwłaszcza, jeśli chodzi o średnio- i długoterminowe cele w sferze redukcji emisji gazów cieplarnianych. W obecnej postaci w projekcie nie wyrażono nawet woli ograniczenia wzrostu temperatur na świecie do konkretnego progu. Wcześniejszy projekt, opublikowany w piątek, zawierał dwa opcjonalne cele w tej sferze: ograniczenie wzrostu do najwyżej 1,5 lub 2 stopni C w stosunku do poziomu z epoki predindustrialnej.