Zdaniem szefa rządu, który był w środę gościem "Kropki nad i" w TVN24, w UE decyzja co do wprowadzenia sankcji wobec odpowiedzialnych za rozlew krwi na Ukrainie "de facto zapadła", co potwierdzają jego rozmowy z unijnymi politykami. Tusk rozmawiał w środę w sprawie Ukrainy z kanclerz Niemiec Angelą Merkel, prezydentem Francji Francoisem Hollande'em, przewodniczącym Komisji Europejskiej Jose Barroso i szefem Rady Europejskiej Hermanem Van Rompuyem. Premier zaznaczył, że w czwartek na nadzwyczajnym spotkaniu w Brukseli zbiorą się szefowie dyplomacji państw członkowskich, by wypracować szczegółowy mechanizm wprowadzania sankcji. Jak dodał, w czwartek rano szefowie MSZ Polski, Francji i Niemiec będą w Kijowie rozmawiać z prezydentem Wiktorem Janukowyczem i szefem ukraińskiej dyplomacji Leonidem Kożarą. "Mówimy: Dosyć, nie ma zgody na to" - Radosław Sikorski, Frank-Walter Steinmeier i Laurent Fabius będą Janukowycza uprzedzać: "uważaj, naprawdę wprowadzimy sankcje, które będą dokuczliwe dla ciebie, dla twojej rodziny, dla twoich współpracowników" - powiedział Tusk. Premier - jak mówił - dotychczas był powściągliwy, jeśli chodzi o wprowadzenie sankcji wobec władz Ukrainy. - Sankcje, mamy to doświadczenie białoruskie, ale nie tylko, są w tym sensie ostatecznością, że rzadko bywają narzędziem osiągania pożądanego efektu; są raczej twardą manifestacją. Mówiąc "sankcje" mówimy: "dosyć, nie ma zgody definitywnie na to, co się dzieje na Ukrainie" - powiedział Tusk. Jak dodał, "sankcje są rzeczywiście sygnałem, że dialog na Ukrainie de facto się zakończył". Premier podkreślił, że UE w Kijowie mówi jednym głosem: "Nie ma akceptacji dla takich zachowań władzy". Równocześnie, zaznaczył, w swoich rozmowach z politykami unijnymi słyszy głos, by ciągle jeszcze szukać jakiegoś sposobu wpływania na zachowanie Janukowycza. - Już teraz właściwie nie po to, by z Janukowycza uczynić polityka odpowiedzialnego za pozytywny proces, tylko żeby jak najmniej krwi się polało - dodał premier. Szef rządu podkreślił, że w UE zrozumiano - "i duży w tym udział Polski" - że stanowisko Unii w sprawie Ukrainy musi być możliwie twarde, w stu procentach jednolite i aktywne w tym sensie, że UE musi ciągle proponować jakieś nowe rozwiązanie. Czy Rosja powinna być brana pod uwagę? Tusk pytany, czy Rosja powinna być brana pod uwagę w scenariuszach rozwiązania konfliktu na Ukrainie odparł, że na pewno nie na zasadzie, że to w Moskwie będą zapadały decyzje o przyszłości Ukrainy". - Zależy na obecności Rady Europy, instytucji międzynarodowych, Amerykanów, także po to, by znaleźć formułę czy sposób dyskusji z Rosją na temat przyszłości regionu, ale żeby to nie był taki trialog między UE, Rosją a Ukrainą, który de facto Putinowi da możliwości decyzyjne - powiedział Tusk. Na pytanie, czy polskie wojsko jest przygotowane na to, że na Ukrainie może dojść do wojny domowej, odparł: "Słowo 'wojna' brzmi bardzo ostro, ale gdy starałem się zorganizować bezpośrednią współpracę państw europejskich, które graniczą z Ukrainą, prezentowałem także przygotowany przez nasze służby i naszych dyplomatów czarne scenariusze, w tym scenariusz wojny domowej". Zaznaczył, że "to, co dzisiaj się dzieje na Ukrainie, to nie jest jeszcze wojna domowa, ale w każdej chwili te zamieszki, to napięcie i na zachodniej Ukrainie, ale też na wschodniej Ukrainie, może zamienić się w starcia, nad którymi już nikt nie będzie miał kontroli". - Bardzo mi zależało na tym, żeby nie tylko Polska, ale także Słowacy, Węgrzy, Rumunii, Czesi ze względu na układ wyszehradzki, byli bezpośrednio przygotowani na falę uchodźców, a przede wszystkim tych, którzy będą potrzebowali pomocy medycznej - powiedział Tusk. Zapewnił, że Polska jest przygotowana, jeśli chodzi o miejsca w szpitalach dla rannych w starciach z władzą. Wyraził też przekonanie, że ewentualna fala uchodźców nie przekroczy naszych możliwości. W starciach w Kijowie zginęło już 26 osób Od wtorku sytuacja w Kijowie uległa eskalacji. W nocy z wtorku na środę demonstranci Majdanu usiłowali odgrodzić się od otaczającej ich milicji ścianą ognia z płonących barykad, jednak nad ranem milicja dokonała kolejnego ataku. Według ukraińskiego resortu zdrowia w starciach w Kijowie zginęło już 26 osób; 16 zabitych to manifestanci. Liczbę rannych szacuje się od kilkuset do 1000. Unia Europejska zasygnalizowała w środę możliwość sankcji wobec władz Ukrainy. Także USA rozważą nałożenie sankcji na osoby odpowiedzialne za użycie siły; trwają konsultacje w tej sprawie z Unią Europejską - powiadomił zastępca doradcy prezydenta Baracka Obamy ds. bezpieczeństwa narodowego Ben Rhodes.