Oświadczył jednocześnie, że 15 lipca - czyli dzień nieudanego puczu - będzie w przyszłości "dniem święta demokracji". "Dziękuję jeszcze raz przywódcom naszych partii, szefom frakcji i wszystkim deputowanym. Dziękuję każdemu tureckiemu obywatelowi, który wyszedł na ulicę by bronić demokracji. Jestem tak dumny, że należę do tego narodu" - powiedział Yildirim. Według niego uczestnicy puczu nie byli żołnierzami, lecz terrorystami, którzy wzięli sobie za cel parlament. Kemal Kilicdaroglu, przywódca będącej głównym tureckim ugrupowaniem opozycyjnym świeckiej Partii Ludowo-Republikańskiej (CHP), oświadczył w swym wystąpieniu, że fiasko puczu zbliżyło partie polityczne do wspólnego stanowiska w sprawie ulepszenia demokracji. W odczytanym w parlamencie wspólnym oświadczeniu cztery główne tureckie partie polityczne potępiły próbę puczu zaznaczając, że ich postawa ma decydujące znaczenie dla obrony demokracji. Przed rozpoczęciem obrad deputowani zastygli na chwilę w ciszy, czcząc pamięć ofiar puczu, a następnie odśpiewali hymn narodowy. Przybyły premier Yildirim został powitany aplauzem. W sobotę wieczorem budynek parlamentu doznał znacznych uszkodzeń w rezultacie dokonanych przez uczestników puczu bombardowań lotniczych. Przed rozpoczęciem posiedzenia przed parlamentem zgromadziły się setki demonstrantów, powiewających tureckimi flagami. Nieudany pucz W nocy z piątku na sobotę w Turcji doszło do nieudanej próby wojskowego zamachu stanu. Zbuntowanym żołnierzom przeciwstawiły się lojalne wobec rządu siły i tysiące ludzi, którzy wyszli na ulice Ankary i Stambułu. Zginęło co najmniej 265 osób. Wieczorem w piątek wojsko zamknęło mosty na Bosforze w Stambule, a nad Ankarą pojawiły się myśliwce. Chwilę później premier Turcji Binali Yildirim powiedział, że w kraju doszło do nielegalnej próby przejęcia władzy przez część wojska. Następnie telewizja publiczna TRT nadała komunikat, że władzę w kraju przejęła "Rada Pokoju", w celu "zapewnienia i wprowadzenia porządku konstytucyjnego, demokracji, praw człowieka i swobód".