"Obawiam się, że skończy się to wojną domową między alawitami i sunnitami" - powiedział Erdogan, mając na myśli trwające od połowy marca społeczne protesty, krwawo tłumione przez reżim alawickiego prezydenta Baszara el-Asada. Większość mieszkańców Syrii stanowią sunnici. Erdogan, który w ramach swej podróży po państwach arabskich przebywał we wtorek w Egipcie, wyraził chęć budowania strategicznego partnerstwa z tym krajem. "Jeśli świat arabski ma kilkoro drzwi, to bez wątpienia Egipt stanowi najważniejsze z nich" - zaznaczył turecki premier. Według niego, Izrael "nie w pełni pojął realia zmian, jakie dokonały się w świecie arabskim". Na początku września Turcja wydaliła izraelskiego ambasadora, gdy Izrael po raz kolejny odmówił przeproszenia za ubiegłoroczny atak na flotyllę z pomocą humanitarną dla Strefy Gazy, kiedy to zginęło dziewięciu obywateli tureckich. "Izrael odmówił nawet wysłuchania głosów rozsądku z Zachodu, które pojęły realia zmian w regionie i wzywały go do przeproszenia Turcji" - zaznaczył Erdogan. W środę premier Turcji ma przeprowadzić rozmowy w Tunezji, a w czwartek w Libii. Jak powiedział "Al-Szoruk", Libijczycy powinni sami zadecydować o przyszłości swego kraju. "Po pierwsze, jesteśmy przeciwko międzynarodowej interwencji w Libii. Po drugie, uważamy, że państwa zachodnie nie mają praw do libijskiej ropy, gdyż należy ona do narodu" - podkreślił Erdogan.