W rozmowie z francuskim radiem Europe 1 premier zapowiedział, że wszyscy odpowiedzialni za krwawe represje wobec uczestników manifestacji, które doprowadziły do obalenia Ben Alego, zostaną "pociągnięci do odpowiedzialności". W piątek były prezydent rozwiązał rząd i wyjechał do Arabii Saudyjskiej. Ghannuszi wyznał, że miał wrażenie, iż pod koniec rządów byłego prezydenta, którzy sprawował władzę ponad 20 lat, sprawami kraju kierowała faktycznie jego żona Leila Trabelsi. Premier zapowiedział, że przebywający na emigracji w Londynie przywódca tunezyjskich islamistów Raszed Ghannuszi nie będzie mógł wrócić do kraju, "jeśli nie zostanie uchwalona amnestia", ponieważ w 1991 roku został on skazany w Tunezji na karę dożywotniego więzienia. W poniedziałek Ghannuszi ogłosił utworzenie rządu jedności narodowej, do którego ma wejść trzech przywódców partii opozycyjnych. Swe stanowiska utrzymają dotychczasowi ministrowie obrony, spraw wewnętrznych, spraw zagranicznych i finansów. Przywódca marksistowskiej Demokratycznej Partii Postępowej (PDP) Nadżib Szebbi ma być w nowym rządzie ministrem rozwoju regionalnego. Resort szkolnictwa wyższego ma otrzymać Ahmed Ibrahim, kierujący ugrupowaniem Ettajdid (Odnowa), a resort zdrowia przywódca Demokratycznego Forum na Rzecz Pracy i Wolności (FDTL) Mustafa Ben Dżaafar. Występując na konferencji prasowej Ghannuszi zaznaczył, że nowy rząd ma kierować sprawami państwa do czasu wyborów prezydenckich i parlamentarnych, które odbędą się za pół roku. Tunezyjski ruch islamistyczny Al-Nahda (Odrodzenie) na czele z Raszidem Ghannuszim, który jeszcze pod koniec ubiegłego tygodnia zapowiadał swój rychły powrót do kraju, zadeklarował, iż nie przyłączy się do rządu jedności narodowej. Minister spraw wewnętrznych Ahmed Friaa poinformował tego samego dnia, że w trwających od grudnia zamieszkach w Tunezji zginęło 78 osób, a 94 zostały ranne. W poniedziałek francuski dziennik "Le Monde", powołując się na informacje służb wywiadowczych, podał, że żona obalonego prezydenta Leila uciekła z kraju wraz z nim, zabierając ze sobą półtorej tony złota o wartości ok. 45 milionów euro. Leila Ben Ali i jej klan Trabelsich nie cieszyli się w Tunezji dobrą opinią. Powszechnie uważano ich za skorumpowanych, zamieszanych w przestępcze machinacje, chciwych i żądnych władzy.