Wczoraj na Radzie Krajowej PO, Donald Tusk mówił o tym jak ważne są wybory do Parlamentu Europejskiego i jak się wyraził "te wybory być może są o tym, czy dzieci w Polsce 1 września w ogóle pójdą do szkoły".Politycy uważają, że taka retoryka wojenna jest niepotrzebna. Jacek Sasin z PiS przypomina, że Donald Tusk straszy już od 7 lat. Najpierw straszył PiS-em, potem CBA, a dzisiaj straszy sytuacją międzynarodową mówi Sasin.Stanisław Żelichowski z PSL uważa, że słowa premiera są związane tylko z kampanią wyborczą, zagrożenia realnego wojną nie ma. Dla Wojciecha Olejniczaka z SLD, słowa premiera to dowód na zmianę "pijarowców" w sztabie PO - widać tutaj rękę Michała Kamińskiego dodaje Olejniczak. Jego zdaniem, Kamiński pisał teksty dla Jarosława Kaczyńskiego, teraz dokładnie taka retoryka brzmi w ustach Donalda Tuska.Zdaniem Andrzeja Rozenka z Twojego Ruchu, zarówno pojawienie się Witalija Kliczki na konwencji jak i wojenna retoryka Tuska to wykorzystywanie polskiej racji stanu do gier partyjnych. Słowa premiera należy odbierać " jak nie będzie PO będzie wojna" uważa Rozenek.W ocenie posła Solidarnej Polski Arkadiusza Mularczyka, premier nie powinien mówić takich słów i nie powinien wykorzystywać sprawy ukraińskiej do politycznych celów. Tusk już kiedyś straszył wojną z Rosją, wówczas chodziło o zwrot wraku tupolewa - premier tak nie powinien robić tłumaczy Mularczyk.Z kolei dla prezydenckiego doradcy profesora Tomasza Nałęcza, kampania wyborcza ma swoje prawa, a liderzy postanowili używać mocnych słów. Tusk mówił o konieczności europejskiej jedności i tak to należy rozumieć wyjaśnia Nałęcz. Zagrożenia nie ma, ale poczucia trwałego bezpieczeństwa w Europie także zauważa Nałęcz.Wczoraj w Warszawie Platforma Obywatelska rozpoczęła kampanię do Parlamentu Europejskiego. Donald Tusk zwracając się do kandydatów w wyborach mówił, między innymi, że od tych wyborów zależy czy Europa przetrwa, a bezpieczeństwo to sprawa kluczowa.Także wczoraj swoich kandydatów w eurowyborach zaprezentował PiS.