Słowaccy dziennikarze przypuszczają, że kolacja premiera z asystentką Janą Halaszlową w romantycznym zameczku w Czerenanach mogła być opłacona z państwowych funduszy. Okazało się bowiem, że właściciel zameczku podpisał z kancelarią premiera lukratywny kontrakt. Premier wybrał go na swojego "nadwornego" kucharza. W restauracji "Afrodyta", oddalonej od Bratysławy o 160 km, goszczone są niemal wszystkie rządowe delegacje zagraniczne. W sumie, z tego tytułu kancelaria premiera wypłaciła mu w ostatnich miesiącach ponad 24 tysiące euro. Najdroższe przyjęcie kosztowało 3600 euro, czyli ponad 15 tysięcy złotych. Ani szef rządu, ani właściciel restauracji nie chcą ujawnić, ile kosztowała kolacja premiera. Roberta Fico może ona kosztować bardzo dużo. Uwadze dziennikarzy nie uszło, że premier odwiózł asystentkę do domu swoim samochodem i na pożegnanie pocałował. Maciej Pałahicki