Dawid Tomala zdobył na Igrzyskach Olimpijskich w Tokio złoty medal w chodzie sportowym na 50 km. "Historia naszego mistrza olimpijskiego Dawida Tomali jest niesamowita. Gotowy scenariusz na film. Dzisiaj swoim ogromnym optymizmem zaraża miliony ludzi, choć jego droga na szczyt nie była łatwa. Aby opłacić obozy przygotowawcze i osiągnąć minimum olimpijskie, pracował fizycznie na budowie" - napisał w niedzielę na Facebooku szef rządu. "Chcemy, by fantastyczna historia nadal trwała" Morawiecki podkreślił, że w chodzie na 50 km Tomala wystartował dopiero po raz drugi, ale wygrał. "W sobotę był, jak sam przyznał, pierwszy raz w życiu na Stadionie Olimpijskim i od razu odebrał tam złoty medal!" - dodał. ZOBACZ: Sensacyjne fakty ws. naszego mistrza! Niewiarygodne!"Chcemy, żeby fantastyczna sportowa historia Dawida Tomali nadal trwała, ale już bez konieczności zarabiania na sportową pasję po treningach. Poprosiłem zarząd Totalizatora Sportowego (LOTTO. Radość wygrywania), aby objął naszego Mistrza opieką sponsorską. Zasłużył na to" - podkreślił premier. Trzeci bieg i złoto Dawid Tomala urodził się 27 sierpnia 1989 roku w Tychach i na igrzyskach po raz trzeci mierzył się z dystansem 50 km - za pierwszym razem nie ukończył, za drugim wypełnił minimum olimpijskie, za trzecim zdobył złoto igrzysk. A przecież mówi się, że właśnie doświadczenie jest na 50 km najważniejsze. Jak pokazał, chodzi nie tylko o to, choć w życiu swoje już "przeszedł". Chód trenuje od 2003 roku. To właśnie wówczas jego ojciec, a obecnie także trener Grzegorz, zapisał go do klubu UKS Maraton Korzeniowski w Bieruniu, gdzie poszedł do gimnazjum, bo pochodzi z pobliskiej wsi Bojszowy. Gdy jego wielki idol Robert Korzeniowski szedł po czwarte, ostatnie w swojej karierze złoto olimpijskie, miał 15 lat. Wtedy nawet o czymś takim nie marzył. - Do chodu sportowego namówił mnie ojciec. Sam kiedyś biegał sprinty, trenuje biegaczy. Ja też zawsze lubiłem ruch. Pochodzimy z miejscowości Bojszowy - to mała wioska w okolicach Tychów. Tata namówił mnie na przejście do klubu w sąsiedniej miejscowości - w Bieruniu, który słynął z dobrej szkoły chodu. Wtedy wyjazd na mistrzostwa Śląska był w sferze marzeń, a ludzie stamtąd startowali w mistrzostwach Polski - wspominał w jednym z wywiadów. Nie zapowiadał walki o medal Pierwszy sukces, choć jeszcze na arenie krajowej, odniósł w 2007 roku. Został mistrzem Polski na 10 km i już wówczas sprawił niespodziankę. Nikt nie spodziewał się, że Tomala zdoła "pogodzić" znacznie bardziej utytułowanych rywali. W 2011 osiągnął sukces, który dodał mu skrzydeł - wywalczył złoto (choć na metę dotarł jako drugi, ale po latach i dyskwalifikacji Rosjanina Piotra Bogatyriowa przyznano mu pierwsze miejsce) młodzieżowych mistrzostw Europy.Przed wylotem do Japonii nie zapowiadał walki o medal. Życie i wcześniejsze doświadczenia na dystansie nie tylko 50 km nauczyło go pokory. I właśnie ona była najważniejsza w Sapporo. Pokora i wiara w swoje przygotowania. Tego nie zabrakło. - 6 sierpnia będę walczył o najwyższe cele. Emocje są ogromne, czekałem na te igrzyska 11 lat. Dodatkowo zostały one jeszcze przełożone. Myślę, że w jakiś sposób pomogło mi się to lepiej przygotować i skupić na tym starcie. Chcę walczyć o najwyższe pozycje. Na tym się skupiam. Tak naprawdę na dystansie okaże się, co się wydarzy, bo wiem, że na pewno wydarzy się sporo. Właśnie z tego względu ta "50" jest ciekawa - mówił w jednym z wywiadów tuż przed podróżą do Azji. Czytaj także: Rasistowski skandal w Tokio. Niemiec przeprasza Tokio 2020: Szpakowski nie wytrzymał! Gorzkie słowa i mocny komentarz! Nastia Lukin - królowa mody na igrzyskach w TokioNie dla skąpych strojów, zawodniczki protestują Więcej o igrzyskach w Tokio czytaj w Interia Sport