Premier odniósł się w środę do swojego wtorkowego spotkania w Brukseli z przewodniczącym Komisji Europejskiej Jean-Claudem Junckerem i wiceszefem tej instytucji Fransem Timmermansem. Samo spotkanie ocenił jako pozytywne. "Dialog jest lepszy niż dwa monologi" - powiedział. "Wierzę, że znajdziemy drogę do współpracy z naszymi kluczowymi partnerami i całą UE w najistotniejszych płaszczyznach w najbliższych miesiącach i latach" - dodał Morawiecki. Szef rządu podkreślił, że Europę czeka obecnie wiele zmian, a Polska chce być konstruktywnym partnerem dla całej UE, żeby pracować "nad naszą wspólną przyszłością". "Musimy skoncentrować się na UE jako organizacji równych państw, nawet jeśli różnią się one pod wieloma względami. Musimy promować współdziałanie UE, zwłaszcza wobec innych regionów takich jak Azja, w tym Chiny, Indie czy Stany Zjednoczone i Japonia. To także było jednym z tematów wtorkowego spotkania" - powiedział premier. Szef polskiego rządu poinformował, że rozmowa dotyczyła nie tylko kwestii praworządności, ale także migracji, perspektywy finansowej, polityki klimatycznej, kwestii energetycznych i handlu. "Wówczas reforma wymiaru sprawiedliwości nie ma sensu" Odnosząc się do uruchomienia przez KE wobec Polski art. 7.1 unijnego traktatu premier zaznaczył, że cała procedura jest teraz w rękach KE, jednak rząd rozmawia na ten temat obecnie z kilkoma krajami i przedstawia swój punkt widzenia. Jak dodał, w tej sprawie wszystko zależy od dobrego nastawienia dwóch stron, żeby usiąść przy wspólnym stole i przedyskutować tę kwestię raz jeszcze. "Wierzę, że w trakcie dyskusji z UE będziemy w stanie przekonać nie tylko kilka, ale wszystkie 27 państw członkowskich. Być może to idealistyczne spojrzenie, ale zaprezentujemy w przeciągu kilku tygodni białą księgę, w której w bardzo prosty, przejrzysty sposób będziemy starali się przedstawić kwestię reformy wymiaru sprawiedliwości w Polsce" - zadeklarował szef polskiego rządu. W ocenie Morawieckiego, jeśli polski rząd wytłumaczy swoje intencje dot. reformy sprawiedliwości, wówczas będzie w stanie wyjaśnić wiele nieporozumień. "Jestem przekonany, że nasze reformy stworzą większą niezależność, obiektywność, sprawiedliwość i efektywność polskiego wymiaru sprawiedliwości. Jeśli tak się nie stanie, cała reforma wymiaru sprawiedliwości, z mojego punktu widzenia, nie ma sensu" - stwierdził. "Oni pochodzą z systemu komunistycznego" Premier podkreślił, że reforma wymiaru sprawiedliwości ma zwiększyć obiektywizm sędziów, jednak niesie za sobą pewien element kontroli nad nimi. "Więcej niezależności, obiektywizmu w systemie sądownictwa - tak, ale to niesie za sobą pewien element kontroli. Nie chcę, żeby minister sprawiedliwości kontrolował sądownictwo, ale chcę, żeby izba dyscyplinarna była efektywna, ponieważ wcześniej była zupełnie nieefektywna i nie doprowadzała spraw do końca" - powiedział. Szef polskiego rządu w rozmowie z zagranicznymi korespondentami w Polsce przedstawiał również swoją ocenę historyczną systemu wymiaru sprawiedliwości w naszym kraju, zwłaszcza w trakcie i po okresie transformacji ustrojowej. "Jestem jednym z kilku, którzy rozumieją obecną sytuację, ponieważ byłem częścią środowiska biznesowego lat 90. - prezesem jednego z największych banków, a z drugiej strony walczyłem z komunizmem w latach 80. W głębi serca zawsze będę demokratą walczącym o wolność" - mówił. "Widziałem tych samych ludzi w latach 90., jak i w latach 80. na szczycie systemu wymiaru sprawiedliwości, biznesu czy władzy wykonawczej. Ja na stanowisko prezesa banku przyszedłem z kompletnie innego świata. Nawet jeśli dzisiaj spojrzycie na CV prezesów wielu dużych spółek, oni pochodzą z systemu komunistycznego" - dodał Morawiecki. Premier stwierdził również, że sędziowie, którzy w okresie PRL dopuszczali się "absolutnie niegodnych czynów", przeszli przez okres transformacji bez większych zmian. "Nie zgadzam się na to, to skrajna niesprawiedliwość. Ta bardzo silna grupa sędziów, która miała wcześniej zerową niezależność i ogromną odpowiedzialność, zmieniła się w grupę, która po 1989 r. nie miała żadnej odpowiedzialności, a ogromną niezależność" - powiedział szef polskiego rządu. Ponad dwugodzinna kolacja We wtorek wieczorem w Brukseli premier Mateusz Morawiecki spotkał się z szefem KE Jean-Claude'em Junckerem. Kolacja obu polityków, w której brali też udział wiceprzewodniczący KE Frans Timmermans oraz minister ds. europejskich Konrad Szymański, trwała ponad dwie godziny - dłużej niż początkowo planowano. Źródła dyplomatyczne podały, że szef polskiego rządu rozmawiał też kilkanaście minut z Junckerem w cztery oczy. Obie strony - zarówno unijna, jak i polska - chwaliły dobrą i konstruktywną atmosferę. Było to pierwsze tego typu dwustronne spotkanie z szefem KE, odkąd władzę w Polsce przejęło PiS. Morawiecki i Juncker umówili się na kolejne spotkanie, by - jak napisali we wspólnym oświadczeniu - kontynuować dyskusję w omawianych sprawach "mającą przynieść postępy do końca lutego". Komisja Europejska zadecydowała w drugiej połowie grudnia 2017 roku o uruchomieniu wobec Polski procedury z art. 7.1 traktatu unijnego i dała Polsce trzy miesiące na wprowadzenie rekomendacji w sprawie praworządności. Komisja w pięciu punktach w zaleceniach przyjętych 20 grudnia wskazała, jakie działania muszą podjąć polskie władze, aby odpowiedzieć na jej zastrzeżenia. Chodzi m.in. o zmiany ustawy o Sądzie Najwyższym, o to, by nie stosować obniżonego wieku emerytalnego wobec obecnych sędziów. KE domaga się też zmiany ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa, aby nie przerywano kadencji sędziów-członków Rady i zapewniono, by nowy system gwarantował wybór sędziów-członków przez przedstawicieli środowiska sędziowskiego. Innym z zaleceń jest "przywrócenie niezależności i legitymacji Trybunału Konstytucyjnego przez zapewnienie, aby prezes i wiceprezes byli wybierani zgodnie z prawem oraz aby wyroki Trybunału były publikowane i w całości wykonywane.