- Po pierwsze będziemy rozmawiać o głównych stanowiskach w kontekście ostatnich wyborów (do PE - red.). Toczą się różne rozmowy, jeszcze żadne decyzje nie zostały przesądzone - mówi w Brukseli premier Mateusz Morawiecki, który przyleciał na szczyt Rady Europejskiej. Kto zastąpi Donalda Tuska, szefa Rady Europejskiej? Kto przejmie funkcję przewodniczącego Parlamentu Europejskiego po Antonio Tajanim? Jakiego następcę będzie mieć Jean-Claude Juncker, obecny przewodniczący Komisji Europejskiej? Na razie w tym temacie wszystko jest możliwe. Lista nazwisk jest długa, a negocjacje do najprostszych nie należą. W sumie do obsadzenia jest pięć kluczowych stanowisk: przewodniczących Rady Europejskiej, Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego. Do tego szef dyplomacji UE i prezes Europejskiego Banku Centralnego. - Jesteśmy w kontakcie i z negocjatorami z poszczególnych grup parlamentarnych i z tymi którzy ubiegają się o stanowiska dla nas. Z jednej strony najważniejsze jest to jakie poglądy, jakie stanowiska będą prezentowane przez nowych kandydatów, w szczególności szefa Komisji Europejskiej i Rady Europejskiej. Od tego będziemy uzależniali nasze poparcie bądź nie - zapowiada premier Morawiecki. Grupa Wyszehradzka - podkreśla - ma wspólne stanowisko w temacie nominacji. - Chcemy, żeby głos Europy Centralnej był odpowiednio słyszalny, żeby nasze interesy były zabezpieczone - przypomina Morawiecki. Drugi obszar, co do którego za chwilę będzie dyskusja podczas szczytu RE - mówi szef polskiego rządu - to zaostrzenie celu klimatycznego. - Polska ma bardzo jednoznaczne określone stanowisko, że przyjęte porozumienie paryskie wyznacza obecnie obowiązujące cele i na zaostrzenie nie dajemy zgody. Muszą być bardzo ściśle określone wszelkie warunki dotyczące ewentualnych mechanizmów kompensacyjnych dla państw członkowskich, dla regionów i branż. Nie wystarcza nam sformułowanie dotyczące "sprawiedliwej i odpowiedzialnej transformacji energetycznej" - tłumaczy Morawiecki. Z Brukseli Bartosz Bednarz