Zgodnie z oświadczeniem przekazanym przez służby prasowe brytyjskiej premier, Trump podziękował May za wsparcie dla amerykańskiego ataku na lotnisko syryjskiego reżimu, z którego startowały samoloty, które zbombardowały Idlib. "Premier i prezydent zgodzili się, że istnieją ramy czasowe, w których należy przekonać Rosję, że dalszy sojusz z prezydentem Syrii Asadem nie jest w jej strategicznym interesie" - zaznaczono. Liderzy uznali w trakcie rozmowy także, że zaplanowana na drugą połowę tygodnia wizyta amerykańskiego sekretarza stanu Rexa Tillersona w Moskwie "stanowi szansę, aby doprowadzić do postępu, który pozwoli na rozwiązanie sytuacji i osiągnięcie trwałego porozumienia politycznego" dotyczącego przyszłości Syrii. Jak podkreślono, przywódcy obu państw rozmawiali również o zagrożeniu ze strony Iranu dla stabilności regionie Bliskiego Wschodu, a także konieczności stałego nacisku społeczności międzynarodowej, w tym także Chin, na Koreę Północną. Z kolei przebywający na szczycie G7 we Włoszech brytyjski minister spraw zagranicznych Boris Johnson zapowiedział w poniedziałek, że w przypadku dalszego poparcia rządu w Moskwie dla syryjskiego reżimu Wielka Brytania będzie proponować wprowadzenie dalszych sankcji wobec Rosji. Wcześniej odwołał także swoją wizytę w Moskwie. W niedzielę minister obrony Wielkiej Brytanii Michael Fallon napisał w komentarzu dla gazety "Sunday Times", że jego zdaniem Rosja i jej prezydent <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-wladimir-putin,gsbi,9" title="Władimir Putin" target="_blank">Władimir Putin</a> ponoszą "pośrednią odpowiedzialność" za śmierć cywilów w Syrii.