Chodzi o słowa prezydenta Niemiec, które padły w niedawnej rozmowie z gazetą "Rheinische Post". Frank-Walter Steinmeier zapytany, co sądzi o ukończeniu Nord Stream 2 i czy niemieckie interesy są bardziej związane z bezpieczeństwem energetycznym czy lojalnością wobec USA, odpowiedział: - Gdyby to było takie proste... Ale przede wszystkim: dialog z nową administracją amerykańską w tej sprawie nawet się nie rozpoczął. Bronił rurociągu argumentując, że "po trwałym pogorszeniu stosunków w ostatnich latach relacje energetyczne są prawie ostatnim pomostem między Rosją a Europą". - Obie strony muszą zastanowić się, czy ten most można całkowicie zburzyć. Jak mamy wpływać na sytuację, którą postrzegamy jako niedopuszczalną, kiedy odcinamy ostatnie połączenia? - powiedział. Steinmeier przekonywał też, że Niemcy muszą zwrócić uwagę na wymiar historyczny, i przypomniał niemiecki atak na Związek Radziecki z 22 czerwca 1941 r. - Ponad 20 milionów ludzi w byłym Związku Radzieckim padło ofiarą wojny. To nie usprawiedliwia dzisiaj niewłaściwego postępowania w rosyjskiej polityce, ale nie możemy tracić z oczu szerszej perspektywy - powiedział Steinmeier. "Polska nigdy nie otrzymała reparacji" "Cieszę się, że Prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier przyznał, że skutki II Wojny Światowej mogą wpływać na dzisiejsze decyzje polityczne i ekonomiczne" - napisał Morawiecki w piątek we wpisie na Facebooku. "Polska nigdy nie otrzymała reparacji - pomimo straszliwych zniszczeń z rąk nazistowskich Niemiec. 6 milionów obywateli polskich zostało zamordowanych. Z ziemią zrównano ponad 1000 miast i wiosek, w tym stolicę Polski, Warszawę. Majątek narodowy, w tym bezcenne skarby naszego dziedzictwa zostały skradzione. Polsce wiele dekad zajęło podniesienie się z tej niewyobrażalnej zapaści i tragedii" - napisał. Dodał, że "wszyscy pamiętamy przemówienie Prezydenta Niemiec wygłoszone w Warszawie z okazji 80. rocznicy wybuchu wojny". "Padły wtedy ważne słowa o pamięci, odpowiedzialności i wybaczaniu. Powiedział wówczas, że 'staje boso przed polskim narodem'. Jednak dziś najważniejsze jest to, by stanąć w prawdzie i nazwać pewne fakty po imieniu" - napisał premier. "To przepis na katastrofę" "Prawdą jest to, że Nord Stream 2 jest najgorszą możliwą formą rekompensaty. Jego realizacja nie wyrówna żadnych historycznych rachunków - poprawi jedynie bilans na bieżących rachunkach bankowych udziałowców tego projektu. Mówiąc wprost: to inwestycja, która szkodzi europejskiej solidarności. Jest zagrożeniem dla bezpieczeństwa Europy i jednego z jej największych sąsiadów - Ukrainy. Budowa rurociągu to podarowanie Rosji kolejnego instrumentu szantażu. To dowód słabości, a nie siły europejskiej polityki" - ocenia szef rządu. Morawiecki podkreślił, że "budowanie mostów między Europą a Rosją nie może odbywać się ponad głowami Europy Środkowej i Wschodniej". W przeciwnym razie - dodał - "przypomina to bardziej zaminowanie mostu niż jego wzmacnianie. To przepis na katastrofę, a nie odbudowę". Nawiązując do zdjęcia dołączonego do wpisu Morawiecki stwierdził, że fotografia "spalonej, zrównanej z ziemią dzielnicy Warszawy", to "jeden z obrazów symbolizujących niemieckie 'dokonania' w okupowanej przez nich Polsce". Rezolucja UE w sprawie Nord Stream 2 21 stycznia Parlament Europejski przyjął rezolucję wzywającą UE do "natychmiastowego wstrzymania" budowy Nord Stream 2 i nałożenia nowych sankcji na Rosję. Dokument został przygotowany w odpowiedzi na aresztowanie opozycjonisty Aleksieja Nawalnego. Rezolucja jest niewiążąca. Na początku grudnia 2020 roku prace nad tym projektem o wartości 9,5 mld euro, mającym stworzyć podmorski gazociąg z Rosji do Niemiec o długości 1200 km, zostały wznowione na wodach niemieckich po zawieszeniu na blisko rok na skutek sankcji amerykańskich. Układanie gazociągu Nord Stream 2 jest na ukończeniu i większość prac, które należałoby jeszcze wykonać, miałoby zostać zrealizowanych na wodach duńskich. Budowie rosyjsko-niemieckiego gazociągu ostro sprzeciwiają się Polska, Ukraina i państwa bałtyckie, a także USA. Krytycy Nord Stream 2 wskazują, że projekt ten zwiększyłby zależność Europy od rosyjskiego gazu oraz rozszerzyłby wpływ Kremla na politykę europejską. Realizację projektu popierają Niemcy, Austria i kilka innych państw UE.