- Sądzę, że nie musiał tego robić, ponieważ nie miał takich upoważnień i nie widzę podstaw, by przepraszać - powiedział w wywiadzie dla "Radia Wiadomości" litewski premier. W ubiegłym tygodniu minister spraw zagranicznych Litwy przebywał z oficjalną wizytą w Polsce i na łamach "Rzeczpospolitej" przeprosił za odrzucenie w 2010 roku przez litewski Sejm projektu ustawy o pisowni nazwisk. - To wielki wstyd. Prezydent Lech Kaczyński był wielkim przyjacielem Litwy. To, że stało się to podczas jego wizyty, jest przykre. Nie byłem wtedy posłem, ale chciałbym za to przeprosić. Tamto głosowanie pokazuje, jak trudne są to sprawy - powiedział litewski minister. Tymczasem, zdaniem premiera, minister nie miał pełnej informacji o głosowaniu w 2010 roku i minister przepraszał nie w imieniu państwa, ale we własnym. Również prezydent Litwy Dalia Grybauskaite pośrednio skrytykowała ministra Linkevičiusa twierdząc, że w imieniu państwa mogą wypowiadać się tylko wybierani, a nie mianowani urzędnicy państwowi. Komentatorzy na Litwie uważają, ze reakcja na przeprosiny Linkewicziusa dowodzi braku koordynacji w kwestii polityki zagranicznej państwa, a szczególnie w relacjach z Polską. I nie wiadomo, czy Litwie naprawdę zależy na ociepleniu tych relacji.