Harper udał się do gubernatora generalnego Kanady Davida Johnstona, przedstawiciela brytyjskiej królowej Elżbiety II, która pozostaje nominalną głową państwa kanadyjskiego, i zwrócił się z oficjalną prośbą o rozwiązanie parlamentu. Po spotkaniu ogłosił datę wyborów. Konserwatywna Partia Kanady (CPC), u władzy od 2006 roku, chce po raz czwarty wygrać wybory i stworzyć rząd większościowy. Jeśli tak się stanie, Harper zostanie pierwszym od 1908 roku premierem, który wygrał cztery wybory z rzędu. Analitycy i sondaże wskazują jednak, że może mieć z tym problem. W badaniach opinii publicznej CPC plasuje się za lewicującą Nową Partią Demokratyczną (NPD), która nigdy jeszcze nie sprawowała władzy, oraz przed liberałami Justina Trudeau. Zdaniem komentatorów niezależnie od tego, która partia zdobędzie w październiku najwięcej głosów, najprawdopodobniej powstanie gabinet mniejszościowy. Reuters przypomina, że rządy tego typu w Kanadzie utrzymują się raczej krótko, bo około półtora roku. Jako inną możliwość wskazuje się też rząd koalicyjny NPD i liberałów. Głównym tematem rozpoczynającej się właśnie kampanii wyborczej najprawdopodobniej będzie gospodarka. Opozycja zarzuca Harperowi, że za jego rządów kanadyjska gospodarka kuleje, oraz domaga się zwiększenie wydatków budżetowych, czemu Harper się zdecydowanie sprzeciwia. - To nie czas na próbowanie szkodliwych programów gospodarczych, które w innych częściach świata wyrządzają tyle szkód - powiedział w niedzielę premier. Jako szef rządu Harper stopniowo obniżał podatek obrotowy i od firm, bronił przemysł wydobywczy przed organizacjami ochrony środowiska, zwiększył wydatki na obronność i zaostrzył prawo karne. Od wyborów Kanadę dzieli 11 tygodni, co oznacza, że będzie to najdłuższa w historii współczesnej kraju kampania wyborcza. Jest to na rękę zamożnej CPC, która będzie miała dużo czasu na emitowanie swoich spotów wyborczych. Mniej zasobna opozycja oskarża konserwatystów o wykorzystywanie systemu wyborczego umożliwiającego takie postępowanie.