- Proponuję, żeby nie ulegać panice, żeby się uspokoić. Potrafimy podchodzić do tego rodzaju sytuacji z zimną krwią - powiedział Netanjahu dziennikarzom w Jerozolimie przed cotygodniowym posiedzeniem rządu. Premier nie napomknął jednak nic o ewentualnym unieważnieniu tych planów. Izraelska prasa alarmuje w niedzielę o "otwartym kryzysie" z Waszyngtonem w związku z żywymi reakcjami strony amerykańskiej na nowe plany kolonizacji. W zeszłym tygodniu podczas wizyty wiceprezydenta USA Joe Bidena w Izraelu, izraelskie ministerstwo spraw wewnętrznych zakomunikowało, że udziela zgody na plany budowy 1600 nowych mieszkań dla żydowskich osadników w części Jerozolimy tradycyjnie zamieszkanej przez Arabów. Decyzja wywołała ostry sprzeciw strony palestyńskiej i spotkała się z potępieniem wielu państw i organizacji, w tym kwartetu bliskowschodniego (ONZ, Rosja, USA, UE). Amerykańska sekretarz stanu Hillary Clinton nazwała plany "głęboko negatywnym sygnałem, jeśli chodzi o podejście Izraela do stosunków dwustronnych, sprzecznym z duchem, w jakim przebiegała wizyta wiceprezydenta" USA Joe Bidena na Bliskim Wschodzie". Światowe agencje zgodnie podkreślały, że ogłoszenie decyzji o rozbudowie osiedli przyćmiło wizytę Bidena w Izraelu, której celem było promowanie palestyńsko-izraelskich negocjacji pokojowych za pośrednictwem USA. Kraje Ligi Arabskiej dały stronom na te pośrednie rokowania cztery miesiące. Po ogłoszeniu planów rozbudowy żydowskich osiedli prezydent Autonomii Palestyńskiej Mahmud Abbas oznajmił, że nie jest gotowy do podjęcia nawet pośrednich rozmów z Izraelem. Wcześniej deklarował zgodę na negocjacje, w których mediatorem byłby Waszyngton. Palestyńczycy chcieliby, aby Wschodnia Jerozolima, od 1967 r. znajdująca się pod kontrolą Izraela, była stolicą ich przyszłego państwa. Izrael nie godzi się jednak na podział miasta. Izraelsko-palestyńskie negocjacje zostały zawieszone w grudniu 2008 roku, po rozpoczęciu przez Izrael ofensywy w Strefie Gazy.