- Przeciwdziałamy tej rzeczywistości, będąc w (...) ciągłym dialogu z egipskim rządem, który też jest zaniepokojony sytuacją - powiedział Netanjahu w wywiadzie dla izraelskiego radia. Izraelski minister spraw zagranicznych Awigdor Lieberman ocenił z kolei w niedzielę, że sytuacja w Egipcie sprawia więcej kłopotu niż wydarzenia w Iranie. Lieberman wezwał do zwiększenia liczebności izraelskich oddziałów stacjonujących wzdłuż południowej granicy kraju. Agencja przypomina, że otwarta, przebiegająca przez pustynię granica między Izraelem a Egiptem należała od czasu podpisaniu traktatu pokojowego w 1979 r. do miejsc spokojnych. Według strony izraelskiej po ustąpieniu prezydenta Hosniego Mubaraka w lutym ubiegłego roku władze w Kairze utraciły kontrolę nad Synajem, co doprowadziło do napięć. W odpowiedzi na izraelskie zarzuty, przewodniczący Najwyższej Rady Wojskowej Egiptu, marszałek Mohammed Husejn Tantawi zapewnił, że jego kraj nie zaatakuje sąsiadów lecz będzie bronił swojego terytorium. - Nasze granice, przede wszystkim granica północno-wschodnia, płoną - cytuje Tantawiego Reuters. - Połamiemy kości każdemu, kto spróbuje zaatakować nas lub zbliży się do naszych granic - powiedział marszałek. Egipskie firmy energetyczne - powołując się na spór handlowy - rozwiązały ostatnio umowę o dostarczaniu gazu do Izraela, co dodatkowo obciążyło stosunki dwustronne, bardzo napięte od czasu obalenia proizraelskiego egipskiego lidera. Egipskie dostawy pokrywały 40 proc. izraelskiego zapotrzebowania na gaz ziemny.