Poprzednio Olmerta przesłuchiwano w tej sprawie dwa tygodnie temu. Premier przyznał, że brał pieniądze od Talanskiego na kampanie polityczne, ale podkreśla, że za finanse tych kampanii odpowiedzialny był jego zaufany, niejaki Uri Messer. Olmertowi nie postawiono dotąd żadnych zarzutów, ale policja i prokuratura badają podejrzenia, że brał on łapówki, łamał przepisy regulujące finansowanie kampanii politycznych i zajmował się praniem pieniędzy. Podejrzenia dotyczą 12-letniego okresu - od lat 90., kiedy Olmert był merem Jerozolimy, do roku 2006, kiedy przestał być ministrem przemysłu i handlu. Talansky zapewnia, że nie otrzymał od Olmerta niczego w zamian za ofiarowane pieniądze, ale policja podejrzewa, że w grę mogła wchodzić płatna protekcja. Dziennikarzy pytających o te sprawy Talansky odsyła do swojego adwokata. Zdyskwalifikował natomiast jako "nonsens" i "absurd" doniesienie piątkowej "Jerusalem Post", jakoby do zeznań skłoniła go grupa prawicowych rabinów, usiłujących obalić Olmerta. Według "Jerusalem Post" rabini obawiają się, że Olmert jest gotów zrezygnować z suwerenności Izraela nad świętymi miejscami we wschodniej Jerozolimie, gdzie Palestyńczycy chcą zlokalizować stolicę swego przyszłego państwa. Talansky ma zeznawać pod przysięgą w niedzielę i chciałby jak najszybciej wrócić do Stanów Zjednoczonych. Adwokaci Olmerta wystąpili jednak o zwłokę, argumentując, że potrzeba im więcej czasu, by przygotować się do przesłuchania tego świadka. Podejrzenia ciążące na Olmercie sprawiają, że w Izraelu coraz częściej słychać głosy wzywające go do rezygnacji z urzędu premiera. Krytycy wątpią, by Olmert, zajęty odpieraniem zarzutów o korupcję, potrafił doprowadzić do porozumienia pokojowego z Palestyńczykami do końca roku, czy też skutecznie prowadzić rozmowy pokojowe z Syrią.