W wywiadzie dla telewizji izraelskiej, na kilka godzin przed wczorajszym wieczornym posiedzeniem rządu poświęconym sprawie wcześniejszego wycofania się Izraela z Libanu, Barak powiedział: - Weszliśmy w decydującą fazę naszego wycofania z Libanu południowego i oczekujemy ze strony Syryjczyków i Libanu, że będą kontrolować sytuację. Jeśli zostaniemy zaatakowani, odpowiemy z całą mocą - oświadczył. Barak poinformował, że rozmawiał telefonicznie z prezydentem Francji Jacques'em Chirakiem, sekretarzem generalnym ONZ Kofi Annanem i amerykańską sekretarz stanu Madeleine Albright. - Wszyscy rozumieją nasze argumenty - podkreślił izraelski premier. Rozwój wydarzeń na izraelsko-libańskim pograniczu to wielkie zaskoczenie. Rząd Ehuda Baraka miał bowiem wycofać swoje wojska dopiero pod koniec czerwca. Libańczycy postanowili jednak nie czekać, aż Izraelczycy zwrócą im zagarnięte 22 lata temu tereny i od kilku dni wracają do swoich domów. Strzegąca do tej pory porządku w strefie bezpieczeństwa proizraelska Armia Południowego Libanu uciekła - bojąc się zemsty Hezbollahu. Rząd Ehuda Baraka nie przyznał oficjalnie, że już teraz odda strefę bezpieczeństwa. Premier otrzymał jednak uprawnienia do samodzielnego podjęcia decyzji o odwrocie. Nieoficjalnie mówi się, że do końca tego tygodnia w Południowym Libanie nie będzie już ani jednego izraelskiego żołnierza.