"To, co stanie się jutro, możemy nazwać jak się chce, lecz nie jest to ani referendum, ani konsultacje, ani też nic, co je przypomina; nie wiem, jak to zakwalifikować. Jedno jest pewne, że nie będzie mieć następstw" - powiedział premier Hiszpanii. "Dopóki jestem premierem, będziemy respektować konstytucję i suwerenność i nikt nie złamie jedności Hiszpanii" - oświadczył Rajoy. W niedzielę Katalończycy mają się wypowiedzieć w sprawie niepodległości swojego regionu, chociaż głosowanie nie będzie wiążące, a jego formuła została kilkakrotnie zmieniona z przyczyn prawnych. Wolontariusze i aktywiści ruchów niepodległościowych zorganizowali punkty do głosowania i mają nadzieję na dużą frekwencję swych stronników w głosowaniu, które jednak nie będzie mieć mocy prawnej, a według Madrytu będzie wręcz nielegalne. Niedzielne symboliczne głosowanie ma być wsparciem dla długotrwałej kampanii na rzecz niepodległości bogatej Katalonii, zamieszkanej przez 7,5 mln osób. Przedstawiciele dwóch głównych partii katalońskich twierdzą, że duża frekwencja będzie mocnym sygnałem dla władz w Madrycie. Początkowo w Katalonii planowano referendum w sprawie niepodległości. Gdy zostało ono odwołane na wniosek rządu hiszpańskiego, katalońscy politycy postanowili przeprowadzić alternatywną konsultację w postaci symbolicznego głosowania w sprawie niepodległości regionu, lecz i tę formę zakwestionował Trybunał Konstytucyjny w Madrycie. Zawiesił przeprowadzenie symbolicznego głosowania, lecz Barcelona postanowiła je przeprowadzić i zrobi to w niedzielę.