W środę tuż przed 10 rano czasu lokalnego, zamachowiec postrzelił 24-letniego kaprala Nathana Cirillo, pełniącego wartę przy National War Memorial, monumencie ku czci poległych żołnierzy w pobliżu budynków parlamentu federalnego w Ottawie. Żołnierz zmarł od odniesionych ran. Zamachowiec, Michael Zehaf-Bibeau, został potem zastrzelony w budynku parlamentu. Harper powiedział w swoim wystąpieniu, że w nadchodzących dniach będzie wiadomo więcej o terroryście i jego ewentualnych wspólnikach. - Lecz wydarzenia tego tygodnia są smutnym przypomnieniem, że Kanada nie jest odporna na ten typ terrorystycznych ataków, które widzieliśmy w innych częściach świata - dodał szef rządu. Podkreślił, że atak na kanadyjskie instytucje jest atakiem "na nasz kraj, na nasze wartości, na nasze społeczeństwo, na nas - Kanadyjczyków - jako wolny i demokratyczny naród". Zapewnił, że jego rząd podejmie wszelkie niezbędne kroki, by zapewnić bezpieczeństwo. Jak podały media, Harper był w parlamencie podczas strzelaniny w budynku. Po południu setki osób oczekiwały na ewakuację z budynków parlamentu, łącznie z przedszkolem. W środę późnym wieczorem czasu lokalnego ewakuacja się rozpoczęła. Media przekazywały relacje i zdjęcia parlamentarzystów i osób pracujących na terenie parlamentu, które m.in. za pomocą Twittera przekazywały bliskim wiadomości, że są bezpieczne. Telewizja CBC podała, że zabity zamachowiec miał 32 lata. Miał za sobą przeszłość kryminalną w prowincji Quebec związaną z handlem narkotykami i rabunkami. Z kolei dwa lata temu został skazany na terenie Kolumbii Brytyjskiej za groźby. Media udostępniły jego zdjęcie opublikowane na Twitterze za pośrednictwem konta należącego do Państwa islamskiego. Na zdjęciu tym Zehaf-Bibeau, z twarzą częściowo zasłoniętą arabską chustą, trzyma w rękach karabin. Jak podawały media amerykańskie, za źródłami związanymi z wywiadem, niedawno przeszedł na islam. Właśnie w środę do parlamentu miał trafić rządowy projekt nowelizacji przepisów antyterrorystycznych. Bohaterem tragicznego dnia w Ottawie jest Kevin Vickers, który zastrzelił zamachowca w budynku parlamentu. Vickers jest funkcjonariuszem odpowiedzialnym za nadzór nad organizacją bezpieczeństwa w budynkach parlamentu. Według kanadyjskiej tradycji parlamentarnej jest również tym, który wnosi przed rozpoczęciem obrad "mace", królewskie insygnia, niejako odpowiednik laski marszałkowskiej w polskim Sejmie. Środowe wydarzenia nastąpiły zaledwie dwa dni po tym, jak w Saint-Jean-sur-Richelieu, w prowincji Quebec, zamachowiec, nawrócony na islam Martin Couture-Rouleau wjechał samochodem w dwóch żołnierzy, zabijając jednego z nich. Couture-Rouleau został postrzelony przez policję i zmarł w szpitalu. Obecnie w budynkach parlamentów prowincji, w tym w stolicy Ontario, Toronto, został podniesiony poziom ochrony. Pod większym nadzorem są też budynek turystycznej atrakcji Toronto - CN Tower oraz transport publiczny. Premier Ontario Kathleen Wynne powiedziała w środę, że razem z liderami partii opozycyjnych zastanawiali się, czy nie zawiesić popołudniowej części obrad parlamentu, jednak zdecydowali tego nie robić. "Uważamy, że ci, którzy używają przemocy, by podkopać demokrację, chcą nas uciszyć. Ale my nie zgadzamy się, by nas uciszano" - powiedziała Wynne. W bazach wojskowych w Kanadzie zastosowano specjalne środki bezpieczeństwa, jak blokady dojazdów. Z kolei w prowincji Quebec żołnierze otrzymali instrukcję, jak podawały media, by po służbie nie nosili mundurów, oraz by nie zatrzymywali się nawet na chwilę w takich miejscach jak np. stacje benzynowe. Kanadyjskie media od poniedziałku zajmują się analizą zagrożenia terrorystycznego na terenie kraju, także w kontekście uczestniczenia Kanady w misji wojskowej na Bliskim Wschodzie. Od dłuższego czasu powracającym tematem, szczególnie aktualnym teraz, jest udział wyznających islam młodych Kanadyjczyków w walkach na Bliskim Wschodzie po stronie ugrupowań terrorystycznych i problem z radykalizacją młodych muzułmanów. Jak w ostatnich dniach podawała policja, obserwowanych jest prawie sto osób ze względu na radykalne poglądy. Konserwatywny dziennik "The National Post" podsumował w środowym artykule na swojej stronie internetowej: czy nam się to podoba, czy też nie, uczestniczymy w wojnie.