PAP: W nocy z soboty na niedzielę zakończyły się obrady COP24 w Katowicach. Jego finalnym efektem jest podpisanie porozumienia już teraz nazywanego Pakietem Katowickim. Jak pan premier ocenia te obrady? Mateusz Morawiecki: - W 2015 roku w Paryżu wynegocjowano pewne założenia polityki klimatycznej. Obrady w Katowicach były trudniejsze, bo chcieliśmy w nich określić metody wdrażania porozumienia paryskiego. I to się udało. To wielki krok w kierunku ochrony środowiska naturalnego. Istotne było też pokazanie polskich wysiłków na rzecz ograniczenia negatywnego oddziaływania na środowisko, mimo oczywistych wyzwań. Trafnie ujął to minister Kowalczyk, wskazując, że Polska jest jednym z liderów redukcji emisji CO2. Protokół z Kioto zobowiązywał nas do 6 proc., osiągnęliśmy prawie 30 proc. A deklarujemy, że będziemy ten trend kontynuować. Życzyłbym wszystkim krajom takiego podejścia - w latach 80. Polska emitowała rocznie ok. 500 mln ton CO2 rocznie, teraz ok. 300 mln. To nadal dużo, ale tempo redukcji jest rekordowe, nawet w skali globalnej. Dziś, po zakończonych sukcesem obradach szczytu klimatycznego, można również powiedzieć, że COP24 był też bardzo dobrym "pakietem klimatycznym" w odniesieniu do Polski - pokazał nasz kraj jako sprawnego organizatora i negocjatora wydarzeń o randze światowej. Udowodniliśmy, że potrafimy grać w Lidze Mistrzów w odniesieniu do kluczowych dla świata porozumień o najwyższej randze. PAP: Co dokładnie ustalono w Katowicach? MM: - Na początku trzeba podkreślić, że Pakiet Katowicki ma dwie najważniejsze cechy: jest ambitny, ale zarazem opiera się na konsensusie wszystkich uczestników Szczytu. Oznacza to, że zadowala zarówno kraje rozwinięte, jak i te wciąż aspirujące. Zadeklarowane wsparcie finansowe dla krajów rozwijających się jest bardzo ambitne i stanowi duże ustępstwo ze strony krajów rozwiniętych. To wyraz solidarności, wartości istotnej dla nas, choć Polska nie jest zobligowana do dostarczenia tego finansowania. Osiągnęliśmy realny postęp w obszarach, na których zależało państwom rozwiniętym - takich jak ograniczanie emisji, przejrzystość w zakresie sprawozdawczości - prowadzące do ujednolicenia systemów stosowanych we wszystkich państwach. Dla całego świata będą obowiązywać wspólne reguły gry, choć państwa rozwijające się mają prawo do dłuższego dostosowania ze względu na ograniczone możliwości. Świat ma wreszcie wytyczne do działania i wdrażania w życie porozumienia paryskiego. PAP: Jakie znaczenie dla polityki klimatycznej będzie miało porozumienie katowickie i jaka była w tym rola polskiej strony? MM: - Cały świat zna dwa miasta, w których podpisano najważniejsze porozumienia klimatyczne: Kioto i Paryż. Teraz dołączyły do nich Katowice. Wreszcie wprowadzone jest w życie rozwiązanie systemowe, zastępujące pojedyncze i punktowe inicjatywy poszczególnych krajów. Udało się to dzięki dobrej współpracy. Trudną do przecenienia rolę odegrał pan prezydent Andrzej Duda. Duże słowa uznania należą się ministrowi Michałowi Kurtyce oraz ministrowi Henrykowi Kowalczykowi. Dzięki nim osiągnęliśmy to, co jeszcze niedawno wydawało się niemożliwe. Pokazaliśmy, że konserwatywny rząd może być liderem troski o środowisko naturalne. Sukcesu szczytu w Katowicach nie byłoby również bez pracy ministrów Jacka Czaputowicza oraz Konrada Szymańskiego. Dyplomacja, podobnie jak polityka klimatyczna, to gra zespołowa. PAP: Co pan uznaje za szczególnie istotne w porozumieniu z Katowic? MM: - Dla mnie szczególne cenne jest przyjęcie dwóch inicjatyw, w które byłem osobiście zaangażowany - deklaracji o sprawiedliwej transformacji oraz o elektromobilności. Kiedy mówiłem o tym jeszcze dwa, trzy lata temu wielu nie wierzyło, że Polska ma tu coś do zaproponowania. W grudniu słowa zamieniliśmy w czyny i działanie. Sukces polskiej prezydencji świadczy o tym, że potrafimy kształtować zrównoważone podejście do przeciwdziałania zmianom klimatu w skali globalnej. Mamy też ambicje, by reprezentować interesy regionu w oparciu o zasadę suwerennego określania krajowych zobowiązań jako fundamentu skuteczności wysiłków poszczególnych państw na rzecz ochrony środowiska naturalnego. PAP: W kuluarach mówiono, że do ostatnich godzin nie było pewne czy uda się uzyskać porozumienie. MM: - To prawda, ale polska prezydencja zmobilizowała szeroką koalicję ministrów reprezentujących wszystkie regiony świata, odpowiedzialnych za wypracowanie poszczególnych kompromisów. Strony wykazały wolę porozumienia. Negocjacje, które trwały przez dwa tygodnie były wyczerpujące, dodatkowo przedłużyły się o ponad 30 godzin - rozwiązywanie ostatnich punktów spornych było bardzo trudne. Dlatego warto docenić pracę całej naszej delegacji, wszystkich zaangażowanych w cały proces. COP to także miejsce, gdzie bardzo aktywne są organizacje pozarządowe. To wspólny sukces. Warto również podziękować uczestnikom za zaufanie i wiarę w to, że Polska prezydencja doprowadzi do pozytywnego wyniku, a Sekretarzowi Generalnemu ONZ panu Antonio Guterresowi za aktywny udział w szczycie, w tym w Dialogu Talanoa. Rozmawiał Wojciech Surmacz