Takie działania, które uderzają w rodziny zamachowców, Izraelczycy przerwali kilka lat temu. Jak podała rozgłośnia, konsultował się już w tej sprawie z ministrem obrony Ehudem Barakiem i szefową MSZ Cipi Liwni. Do rozmów izraelskich polityków doszło w następstwie środowego zamachu w centrum Jerozolimy. Kierowany przez Palestyńczyka buldożer staranował kilka pojazdów, zabijając trzy osoby i raniąc 45 innych, w tym trzy ciężko. - Trzeba powstrzymać ataki terrorystyczne Arabów we wschodniej Jerozolimie - cytuje słowa Olmerta na swojej stronie internetowej dziennik "Jedijot Achronot". Prezydent Izraela Szimon Peres - cytowany przez izraelskie media - powiedział, że "terrorysta, który dokonał środowego zamachu być może zrezygnowałby z jego przeprowadzenia, gdyby wiedział, że jego rodzina może zostać za to ukarana". We wschodniej Jerozolimie - zajętej przez Izrael podczas wojny sześciodniowej w 1967 roku - żyje około 250 tysięcy Palestyńczyków. Posiadają specjalne izraelskie dowody tożsamości, dzięki którym wolno im poruszać się po Izraelu, mają prawo do zasiłku rodzinnego, czy usług medycznych.