Szkodliwa kultura pracy w środowisku rządowym została nagłośniona w toku śledztwa przez australijską komisarz ds. dyskryminacji ze względu na płeć Kate Jenkins - zauważyła agencja AP. Do wszczęcia śledztwa doprowadziły wypowiedzi Brittany Higgins, byłej współpracowniczki ówczesnej minister obrony Lindy Reynolds; w zeszłym roku Higgins publicznie oświadczyła, że na kilka tygodni przed wyborami parlamentarnymi w 2019 r. została zgwałcona przez przełożonego w jednym z biur w siedzibie parlamentu. Higgins mówiła, że czuła, że musiała wybierać pomiędzy zgłoszeniem napaści a dalszą karierą. "Miejsce, które powinno być bezpieczne, stało się koszmarem" W odpowiedzi na zarzut szef rządu Australii podziękował jej za odwagę i nagłośnienie sprawy. "Przepraszam, przepraszamy. Jest mi przykro, że tak okropna rzecz przydarzyła się pani Higgins tutaj, w miejscu pracy" - mówił Morrison. "Miejsce, które powinno być bezpieczne (...) stało się koszmarem. Przepraszam nie tylko za to. Przepraszam wszystkie osoby, które przed panią Higgins doświadczały tego samego, lecz nie miały odwagi, by o tym powiedzieć" - oświadczył premier. Jak informowało AP, do raportu dotyczącego nadużyć dołączono ponad 1700 zgłoszeń, które napłynęły od obecnych i byłych pracowników parlamentarnych podczas jego tworzenia. Z tych informacji wynika, że 37 proc. osób obecnie zatrudnionych przez australijski parlament oraz 33 proc. zatrudnionych w przeszłości doświadczyło molestowania.