Przypominamy, że prawybory w USA odbywają się po kolei w każdym stanie, a ich celem jest wyłonienie kandydata Partii Republikańskiej i Partii Demokratycznej w listopadowych wyborach prezydenckich. Z trzeciego miejsca po prezydenturę? U Republikanów trwa specyficzny wyścig o to, kto zostanie głównym konkurentem Donalda Trumpa i Teda Cruza. Trump jest szalony i nieobliczalny, a Cruz bardzo konserwatywny, a więc nieakceptowalny dla wyborców centrowych. W związku z tym wielu zwolenników i działaczy Partii Republikańskiej rozgląda się za "tym trzecim", który skutecznie powalczyłby z wyżej wymienionymi o nominację. Po prawyborach w Iowa wydawało się, że będzie to Marco Rubio, syn kubańskich imigrantów - a więc mający szansę przyciągnąć wyborców latynoamerykańskich - i bardzo lubiany przez partyjny establishment. Rubio zajął trzecie miejsce, zdobywając 23 proc., o jeden punkt procentowy mniej niż Donald Trump. Ale dobra passa Marco Rubio trwała raptem kilka dni. Podczas debaty na antenie ABC 44-letni senator przeżywał trudne chwile. Ważny jest kontekst: krytycy Rubio zarzucają mu, że jest zbyt mechaniczny, że jego perfekcyjnie przećwiczone mowy pozbawione są autentyczności, że uczy się na pamięć kilku chwytliwych frazesów, które później wplata w swoje wypowiedzi. Podczas sobotniej (6 lutego) debaty na gorącym przyłapał Rubio gubernator New Jersey, Chris Christie. Marco Rubio w ciągu sześciu minut czterokrotnie powtórzył przygotowaną wcześniej formułkę: "Nie zgadzam się z tym, że Barack Obama nie wie, co robi. On wie dokładnie, co robi. On próbuje zmienić ten kraj. Chce uczynić go podobnym do reszty świata. Nie życzymy sobie tego. Chcemy być Stanami Zjednoczonymi. Jeśli zostanę prezydentem, znów będziemy najwspanialszym narodem w historii świata". Te słowa poprzedzone były atakiem na rządy Christiego w New Jersey. Christie zareagował natychmiast. "Tak właśnie działa na ludzi Waszyngton. Ostry atak na początku przy użyciu niepoprawnej i niekompletnej informacji, a później zapamiętane 25 sekund, które dostał od swoich sztabowców" - ripostował Christie. "Problem polega na tym, że formułka, której się nauczyłeś na pamięć, nie rozwiąże żadnego problemu stojącego przed prezydentem USA" - dodał. Jak na to zareagował Rubio? Ku zdumieniu widzów kandydat zrobił dokładnie to, co zarzucił mu Christie: zaatakował konkurenta i powtórzył wyuczoną formułkę. "Nie zapominajmy o jednym: to nieprawda, że Barack Obama nie wie, co robi. On wie dokładnie..." - zaczął Rubio. "Oto i jest. Wyuczone na pamięć 25 sekund" - zakpił w tym momencie Christie, a Rubio uparcie powtarzał, że Barack Obama dokładnie wie, co robi. Komentatorzy przekonują, że nie jest to zwykła gafa, że może to być "oops moment" Marco Rubio. O co chodzi? W 2011 roku Rick Perry z Teksasu próbował wymienić trzy rządowe agencje, które zlikwiduje jako prezydent, ale nie potrafił sobie przypomnieć trzeciej z nich. "Ups" - poddał się w końcu. Po tej debacie nie liczył się już w wyścigu, a "oops moment" na stałe wszedł do słownika politologów. Co na to sondaże? Z wpadki Marco Rubio chcą skorzystać przede wszystkich Jeb Bush, John Kasich, no i Chris Christie. Oni tak naprawdę walczą o przeżycie w tej kampanii. Bez dobrego wyniku w New Hampshire, odwrócą się od nich sponsorzy, którzy będą lgnęli ku silniejszym, lepiej rokującym kandydatom. Ostatnie sondaże przed prawyborami w tym stanie przewidywały wyraźne zwycięstwo Donalda Trumpa, który cieszył się poparciem 31,2 proc. republikańskich wyborców. Na drugim miejscu plasował się Rubio, jednak jego notowania po debacie zaczęły pikować (14 proc.). Dalej figurował John Kasich (13,5 proc.) i zwycięzca z Iowa - Ted Cruz (11,8 proc.) przed Jebem Bushem (11,5 proc.). Z kolei sondaże przeprowadzone w całym kraju, a nie tylko w New Hampshire, wciąż pokazują wyraźną przewagę Trumpa (29,5 proc.) nad Tedem Cruzem (21 proc.) i Marco Rubio (17,8 proc.). Jeśli chodzi o Demokratów, to faworytem w New Hampshire jest 74-letni senator Bernie Sanders (49,3 proc.) przed byłą sekretarz stanu Hillary Clinton (36 proc.). Sztab Hillary, a także jej mąż, były prezydent USA Bill Clinton, coraz ostrzej krytykują Berniego Sandersa. Podobnie było w 2008 roku, gdy rywalem Clinton był Barack Obama. To pokazuje, że porywający młodych wyborców Sanders jest realnym zagrożeniem dla do niedawna pewnej nominacji Clinton. Sanders w New Hampshire musi wygrać, jeśli marzy o prezydenturze. To jest stan, w którym od wielu tygodni prowadził. Kolejne - Karolina Południowa i Nevada - będą dla Sandersa o wiele trudniejszym wyzwaniem. Socjaldemokratyczny polityk ma bowiem problem z przekonaniem do siebie mniejszości etnicznych - w tej grupie wyraźnie prowadzi Clinton i ta grupa jest wyraźnie liczniejsza w Karolinie Południowej i Nevadzie. Dlatego ewentualne zwycięstwo w New Hampshire może być trampoliną do uwiedzenia szerszej grupy wyborców. Na razie bowiem o sile Sandersa stanowią młodzi, którzy dają się porwać hasłu politycznej rewolucji. Do rewolucji na razie droga daleka i wyboista, ale z pewnością wiedzie przez New Hampshire. Czytaj więcej na temat prawyborów w USA