otrzymał ich 36 procent, podczas gdy 31 procent. Na trzecim miejscu uplasował się były burmistrz Nowego Jorku z 15 procentami głosów, na czwartym - były gubernator stanu Arkansas Mike Huckabee. Dzięki wygranej na Florydzie, gdzie obowiązuje system "zwycięzca bierze wszystko", McCain zyskał wszystkich 57 delegatów z tego stanu na partyjną konwencję przedwyborczą w sierpniu, która mianuje kandydata Republikanów na prezydenta. Senator ma teraz najwięcej, bo 93 delegatów, wyprzedzając Romney'a, który zdobył ich dotąd 59. Jak wynika z analiz głosowania, McCain wygrał dzięki poparciu licznych na Florydzie wojskowych i weteranów, dla których istotna była jego wiedza i doświadczenie w sprawach obronności i polityki zagranicznej, oraz twarde stanowisko w sprawie wojny w Iraku. Gremialnie poparli go także Kubańczycy-uchodźcy po rewolucji Fidela Castro, stanowiący na Florydzie silny blok wyborczy, którzy cenią senatora jako zasłużonego weterana konfrontacji z komunizmem. McCain spędził ponad 5 lat w niewoli Vietcongu i był tam torturowany. Na Romney'a głosowali natomiast konserwatyści i młodsi wyborcy republikańscy, a także ci, dla których najważniejsze były w kampanii problemy gospodarcze i przekonała ich renoma byłego gubernatora jako sprawnego menadżera i biznesmena. Po ogłoszeniu wyników Romney pogratulował McCainowi zwycięstwa, a ten w swoim przemówieniu złożył mu grzecznościowe wyrazy uznania. Obaj politycy nieraz dali dowody, że się nie lubią. Dużo cieplej mówił McCain o Giulianim, nazywając go "prawdziwym przywódcą", który jest dla niego "inspiracją", ze względu na rolę, jaką odegrał w Nowym Jorku po atakach terrorystycznych 11 września 2001 roku. Według nieoficjalnych informacji, Giuliani - który jeszcze na jesieni prowadził w sondażach wśród Republikanów - w środę ogłosi, że wycofuje się z wyścigu prezydenckiego. Ma także wezwać swoich zwolenników do poparcia McCaina.