Podkreśla się, że do tragedii doszło w wyjątkowo niebezpiecznym miejscu, gdzie zdarzają się, według tamtejszych władz, dwa wypadki dziennie. "Corriere della Sera" pisze, że aby ograniczyć liczbę wypadków na tej wyjątkowo niebezpiecznej drodze wprowadzono na niej zakaz ruchu pojazdów o masie powyżej 8 ton. - Ale na drodze Napoleona, łączącej Grenoble i Gap mało jest takich, którzy go widzą, a jeszcze mniej takich, którzy widząc go decydują się zatrzymać się i zawrócić - stwierdza największa włoska gazeta informując, że nie zrobił tego kierowca polskiego autokaru. - Setki wypadków każdego roku, prawie zawsze w tym samym punkcie, a nam wciąż nie udaje się sprawić, by ten zjazd był bezpieczny - mówi cytowany przez dziennik burmistrz miejscowości Laffrey Jean- Jacques Defaite. Gazeta przytacza też słowa naocznego świadka katastrofy, który opowiada, że widział co najmniej sześć osób ogarniętych płomieniami, próbujących wydostać się z autobusu. - Umarli na moich oczach - mówi Philippe Baret, który wraz z mieszkańcami okolicznych domów zdołał uratować kilku rannych, zanim pożar całkowicie strawił autokar. Według gazety, Francja okazała solidarność, bliskość i zainteresowanie Polsce, z którą prezydent Nicolas Sarkozy chce poprawić stosunki po erze jego poprzednika - Jacques'a Chiraca. "La Repubblica" informując w tytule o "masakrze pielgrzymów" zauważa, że odcinek drogi, na którym do niej doszło, znany jest jako jeden z najniebezpieczniejszych w całej Francji. Rzymska gazeta przytacza wypowiedź francuskiego premiera Francois Fillona: "To tak niebezpieczna droga, że obowiązuje na niej zakaz ruchu autokarów, nie mających pozwolenia, jak to - zdaje się - było w tym przypadku". Jak donosi dziennik, właśnie po to, by wyjaśnić, czy autokar miał pozwolenie na przejazd tą trasą, sprawą zajmuje się prokuratura w Grenoble. "Il Giornale" pisze zaś o winie kierowcy, który wybrał tę jedną z najniebezpieczniejszych dróg mimo zakazu ruchu ciężarówek i autobusów.