"Wizyta Merkel w Atenach nie może być niczym więcej, jak tylko gestem. Gestem, który może wzbogacić słowami otuchy i współczucia dla Greków, nawet jeśli tym razem nie powie o sercu, które jej ponoć krwawi. Taka podniosłość nie pasuje do rzeczowej osoby, takiej jak Merkel" - ocenia "Sueddeutsche Zeitung". "W obecnej chwili właściwe przesłanie może brzmieć jedynie tak, że żaden kryzys Europy nie może być tak ciężki, by Europejczycy zaczęli bać się siebie nawzajem" - dodaje. Według gazety wizyta niemieckiej kanclerz w Grecji ma sens też dlatego, że pozwoli "przeżyć kryzys Europy również tym, którzy jak na razie nie odczuwają jego gospodarczych skutków". "Fatalne wrażenie, wywołane tym, że kilka tysięcy policjantów musi ochraniać wizytę szefa rządu z kraju UE w innym kraju UE, pomoże przynajmniej przełamać dotychczas bardzo jednostronny obraz kryzysu, skoncentrowany na jego finansowych aspektach. Kwestie pieniędzy, długów, funduszy ratunkowych, kredytów, poręczeń i warunków są ważne. Ich rozwiązanie jest bardzo trudne, ale ostatecznie możliwe. To zależy od woli politycznej. Jednak idea europejska, współpraca w ramach jedynej w swoim rodzaju i osiągającej sukcesy od dziesięcioleci wspólnocie państw może doznać nieodwracalnych szkód" - dodaje "SZ". "Zdecydowała się na wielce symboliczny akt" Dziennik "Die Welt" ocenia, że udając się do Grecji Angela Merkel - "podobno dzięki luce w swoim terminarzu - zdecydowała się na wielce symboliczny akt". "Można dostrzec przynajmniej dwa motywy tej podróży (...) Po pierwsze wykazuje się nieustraszoną postawą. Gdyby Grecja nie była tak mała i ostatecznie mało znacząca dla grubej wielkiej UE, można by powiedzieć, że (Merkel) idzie w paszczę lwa. Po drugie, Merkel chce okazać empatię, udowodnić, że prawdą jest to, co niedawno powiedziała: że jej serce krwawi, gdy myśli o Grecji. Chce przekonać, że wie, jakich cierpień wymaga się od Greków. Mówiąc nieco patetycznie, chce ona być z ofiarami" - pisze "Welt". "Financial Times Deutschland" zauważa, że niemiecka kanclerz "radykalnie zmieniła swoje zachowanie wobec Grecji". "Po niemal trzech latach greckiej tragedii Merkel uważa, że nastał korzystny klimat dla trudnej podróży na południe. Nie tylko Grecja, ale także ona (Merkel) może skorzystać dzięki tej krótkiej wizycie, będącej sygnałem solidarności. Wprawdzie lot rządową maszyną z Berlina do Aten trwa niecałe trzy godziny, ale dla Merkel ta droga jest dużo dłuższa: od szorstkich tonów, w które uderzała jeszcze na początku kryzysu, przeszła tego lata do pełnego współczucia wyznania, że serce jej krwawi na myśl o dotkniętych cięciami greckich emerytach" - pisze "FTD". Zdaniem gazety ta przemiana Merkel podyktowana jest przede wszystkim "wewnątrzpolityczną kalkulacją". "Im bliżej wybory do Bundestagu, tym bardziej jasne jest, że jeśli Grecja jednak opuści strefę euro, to strategia ratunkowa Merkel poniesie klęskę. Dlatego też tego lata Merkel uderzyła w nowy, cieplejszy ton. Nie przedstawia już Grecji, jako krętacza, ale bardziej jako dziecko wymagające troski Niemiec" - ocenia dziennik. Czytaj raport specjalny serwisu Biznes INTERIA.PL "Teraz tonie Grecja. Kto następny?"