Według nieoficjalnych informacji służby specjalne Korei Południowej uważają, że za atakiem na internet w tym kraju stoi Korea Północna lub jej sympatycy na południu. Brytyjski "The Times" łączy ataki przeprowadzone w Korei Południowej i USA. Ataki komputerowe w różnych momentach od soboty, amerykańskiego Dnia Niepodległości, przypuszczono na strony Departamentu Skarbu oraz Transportu, Federalnej Komisji Handlu i Tajnej Służby (US Secret Service). Jeden z głównych amerykańskich dzienników "Washington Post" powiadomił w środę, że ofiarą zakłóceń padła jego strona internetowa. Wstępne ustalenia Seulu mówią, że duża liczba komputerów osobistych została zainfekowana wirusem nakazującym im połączenia jednocześnie z głównymi stronami rządowymi Korei Południowej i Stanów Zjednoczonych. Południowokoreańska Narodowa Agencja Wywiadowcza przekazała grupie deputowanych do parlamentu, że uważa Phenian lub jego sympatyków za sprawców ataku. Informację tę przekazał pragnący zachować anonimowość współpracownik jednego z deputowanych, cytowany przez AP. Jak informuje ta sama agencja, paraliż w amerykańskim internecie miał charakter tzw. odmowy usługi (ang. denial of service - DoS). Jedno ze źródeł agencji wskazuje, że długość jego trwania sygnalizuje wyjątkowo wyrafinowany atak komputerowy. Południowokoreańskie strony internetowe - pałacu prezydenckiego, ministerstwa obrony, parlamentu, banków Shinhan i KEB (Korean Exchange Bank) zostały sparaliżowane we wtorek wieczorem. Nie działały lub miały problemy z uruchomieniem. "The Times" zwraca uwagę, że cyberatak zbiegł się w czasie ze środowymi obchodami 15. rocznicy śmierci twórcy KRLD Kim Ir Sena.