"Die Welt" (Berlin): "Spotkanie między Władimirem Putinem a nowym prezydentem Ukrainy Petrem Poroszenką przy okazji obchodów 70 rocznicy lądowania aliantów w Normandii jest być może zwiastunem zbliżającej się odwilży w konflikcie ukraińskim. Choć jeszcze stanowczo za wcześnie, by wiązać z tym spotkaniem nadzieję na przywrócenie pokoju. Spotkanie Merkel z Putinem, tak jak zaaranżowane przez nią i ‘nadzorowane' spotkanie między nim a Poroszenką, służyły przede wszystkim wizerunkowi pani kanclerz. Chociaż to, że Putin pokazał się publicznie z Poroszenką, świadczy o tym, że nie zdaje się już wyłącznie na swoje propagandystyczne duby smalone, że w Kijowie rządzą >>faszyści<< ". "Berliner Zeitung": "Wielkie historyczne obchody nadają się nie tylko do tego, by wracać myślami do przeszłości. Roztropni politycy wykorzystują je po to, by wspólnie spojrzeć w przyszłość. Najlepszą wiadomością z Normandii było to, że Putin i niedawno wybrany prezydent Ukrainy Petro Poroszenko nie schodzili sobie z drogi. Choć krótko, to jednak ze sobą rozmawiali. Nie bez udziału kanclerz Merkel. Być może wspólne spojrzenie wstecz przyczyniło się do tego, że na chwilę odłożyli na bok to, co ich obecnie dzieli". "Neue Osnabruecker Zeitung“: "Spotkanie byłych towarzyszy broni stało się dla szefów państw i rządów z Europy i Ameryki Północnej okazją do rozmowy z Władimirem Putinem, po tym jak przez wiele tygodni wszyscy źle o sobie nawzajem mówili. A szef Kremla mógł zademonstrować, że nie jest izolowany na arenie międzynarodowej. Jednak pomimo wszelkiej kurtuazji został skonfrontowany z lodowatą atmosferą. Jest to skądinąd zrozumiałe. Trudno powiedzieć, czy te krótkie rozmowy, prowadzone przy okazji obchodów, przyczynią się do przywrócenia pokoju. Choć jedno jest pewne: taka okazja do osobistej rozmowy tak szybko się nie nadarzy". "Stuttgarter Zeitung“: "W tych obchodach ważna jest też obecność Rosji. W związku z kryzysem ukraińskim przede wszystkim Zachód musi się zastanowić, na jakich zasadach chce w przyszłości współpracować z tym krajem. Czy pogodzi się z tym, że Putin, anektując Krym i wzniecając kryzys na Ukrainie, naruszył nie tylko ważne umowy i podeptał europejskie wartości, ale przyłożył też siekierę do europejskiego ładu pokojowego? Z punktu widzenia realnej polityki byłoby to w obecnej chwili najlepszym rozwiązaniem, bo bezkonfliktowym. Ale jak wiemy z historii Europy, w dłuższej perspektywie tylko stabilne i dobrze funkcjonujące demokracje są w stanie współistnieć obok siebie w pokojowy i harmonijny sposób". "Kieler Nachrichten“ (Kilonia): "Akurat wczoraj stało się jasne, jak kluczową rolę w procesie mediacyjnym odgrywają Niemcy. Podobnie jak już na szczycie G7 Angela Merkel znów znajduje się w centrum rozmów. Podczas gdy w ostatnim czasie Amerykę przedstawia się w rosyjskich mediach wyłącznie, jako wroga, relacje na temat Berlina utrzymywane są nadal w bardziej umiarkowanym tonie. To też jest zasługą kanclerz, która stara się zachować równowagę między gotowością do rozmów i krytyką pod adresem Putina. Lepszej roli Niemcy nie mogłyby sobie życzyć niecałe 70 lat po ostatnich podrygach dyktatury nazistowskiej". Iwona D. Metzner red. odp.: Katarzyna Domagała Redakcja Polska Deutsche Welle