Zdaniem Martina Ehla, piszącego na łamach gazety "Hospodarske Noviny", Polacy nie lubią, gdy poucza ich ktoś z zagranicy. Jednak autor nie widzi nic niestosownego w pomyśle Havla. "Standardowa, suwerenna, pewna siebie demokracja gra w otwarte karty. I dlatego jakaś misja z zagranicy nie powinna jej denerwować" - uznał Ehl. Autor przypomina, że Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) wysłała misję na wybory prezydenckie w USA w 2004 roku, a w ubiegłym roku monitorowała wybory do Kongresu USA. Czescy eksperci monitorowali wybory lokalne w Hiszpanii i Irlandii Północnej. Ehl dodaje, że sami Polacy zwracali się do OBWE o przysłanie ekspertów przed wyborami w 2005 roku, ale organizacja ta nie przysłała wtedy żadnej misji oficjalnej "tłumacząc to brakiem czasu i pieniędzy". Politolog Jirzi Pehe pisze na łamach gazety "Pravo", że działania obecnego polskiego rządu "łącznie z atakami na media, brakiem tolerancji dla mniejszości i agresywnymi nacjonalistami przypominają metody rządu Vladimira Mecziara na Słowacji". Pehe przypomina, że na wyborach w 1998 roku, które Mecziar przegrał, obecni byli obserwatorzy międzynarodowi. "To nie był wstyd dla Słowacji. To głównie reżim Mecziara przynosił wstyd Słowacji - pisze Pehe. - Czwarta Rzeczpospolita w Polsce jest, niestety, podobnym wstydem dla cywilizowanej Europy". Propozycję Havla za "rozsądną w świetle obecnych wydarzeń w Polsce" uznał Tomas Zahradniczek na łamach dziennika "Mloda fronta Dnes". Jego zdaniem, "ci, którzy po zwycięstwie wyborczym Kaczyńskich publicznie ośmieszali panikarskie komentarze prasy zagranicznej (...) i twierdzili, że nic się nie stało", powinni teraz przyznać, że popełnili błąd.