"Frankfurter Allgemeine Zeitung" zwraca uwagę, że pierwsze decyzje podejmowane przez niemiecką kanclerz Angelę Merkel po ogłoszeniu wyników referendum świadczą o tym, że również w tym kryzysie Niemcy chcą objąć przywództwo. "Merkel nie zaczekała na szczyt w przyszłym tygodniu w Brukseli, lecz zwołała dzień wcześniej w Berlinie własne posiedzenie kryzysowe" - pisze Nikolas Busse. "Krąg uczestników pokazuje, na kogo Merkel stawia: na Francję i Włochy - dwa pozostałe duże kraje członkowskie, oraz na przewodniczącego UE (Donalda) Tuska" - wyjaśnia komentator dodając, że przedstawiciele Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego nie zostali zaproszeni. "W tej trudnej dla Europy godzinie Berlin nie jest zainteresowany radami brukselskich instytucji, które oferują ciągle tylko pogłębienie integracji" - zauważa Busse. "Nowe dyrektorium UE" Jego zdaniem lista zaproszonych do Berlina polityków jest dowodem na "nowe dyrektorium UE". Miejsce Wielkiej Brytanii zajmą w przyszłości Włochy, często w Niemczech niedostrzegany i pomijany członek założyciel Unii - stwierdza komentator wtrącając, że do tej pory Berlin konsultował się przede wszystkim z Paryżem, a następnie także z Londynem. W UE bez Wielkiej Brytanii Niemcy będą ostatnim dużym krajem, który rzeczywiście wierzy w gospodarkę rynkową - ocenia "FAZ". Autor komentarza zauważa, że szczególnie we Włoszech zainteresowanie problemami bezpieczeństwa Europy Środkowej i Wschodniej jest niewielkie, co widać po podejściu Rzymu do problemu sankcji wobec Rosji. "Bez Brytyjczyków UE stanie się bardziej południowa, bardziej śródziemnomorska" - podkreśla Busse. "Niemcy straciły ważnego partnera" "Wyjście Brytyjczyków oznacza dalszą zmianę układu sił w Unii Europejskiej" - pisze Thomas Schmid w "Die Welt". "Będąca w fatalnym stanie Francja, z którą nas teraz sam na sam pozostawiono, zyska na znaczeniu. (...) Istnieje niebezpieczeństwo, że UE stanie się bardziej etatystyczna i w złym tego słowa znaczeniu bardziej południowa" - ocenia komentator. "Polityka utrzymywania porządku poniosła porażkę. Niemcy straciły - być może nie wiedząc o tym - ważnego partnera. Berlin będzie musiał teraz przejąć rolę Brytyjczyków. To wymaga wyczucia i odwagi - dwóch cnót, których w jedenastu latach rządów Merkel najczęściej brakowało" - czytamy w "Die Welt". "Jeżeli cenny proces integracji europejskiej ma zostać uratowany, Unia Europejska będzie musiała dokonać radykalnej samorefleksji. Kierunek może być tylko jeden: mniej Europy oznacza więcej Europy" - konkluduje Schmid. Merkel "przesadziła" z niemieckim przywództwem w UE Wydawany w Bonn "General-Anzeiger" obarcza Niemcy współodpowiedzialnością za rozwój sytuacji w Europie, w tym za "erozję zaufania". Zdaniem autora komentarza kanclerz Angela Merkel "przesadziła" z niemieckim przywództwem w UE. "Francja od dawna już nie uważa się za równorzędnego partnera Niemiec. Południowe kraje członkowskie ucierpiały wskutek jej (Merkel) twardej polityki, mniejsze kraje, o które tak troszczył się Helmut Kohl, były pomijane" - wylicza autor. "Brexit jest rachunkiem wystawionym za faktyczne zerwanie europejskiej solidarności, której wyrazem była też polityka migracyjna. Trzeba na nowo zbudować Europę: rzeczowo ale i z emocjami" - czytamy w "General-Anzeiger".