- Policja uważa, że jednym z powodów, które mogły doprowadzić do porwania polskiego inżyniera był brak odpowiednich środków bezpieczeństwa - mówi serwisowi internetowemu tvp.info Farman Ali, dziennikarz największego anglojęzycznego dziennika pakistańskiego "Dawn". Według niego władze ostrzegały zagraniczne firmy pracujące w Attock i całej prowincji Pendżab o niebezpieczeństwie ataków i porwań. - Region w którym pracował Polak należy do jednego z najniebezpieczniejszych. Graniczy on z Północno-Zachodnią Prowincją Graniczną, która jest tylko częściowo kontrolowana przez władze w Islamabadzie - wyjaśnia Ali. Dodaje, że szczególnie podkreślono kwestię przemieszczania się pracowników. Nasir Khan Durrani, oficer policji w Attock uważa, że firma która wysłała Polaka nie dopełniła procedur bezpieczeństwa. - Dziwi mnie, że zagraniczny technik został wysłany w odległy pustynny teren. Cała baza nie miała wystarczających środków bezpieczeństwa - powiedział Durrani. - Sprawą porwanego Polaka zajmuje się specjalnie powołany zespół pięciu policjantów - zdradza Ali. - Niestety na razie nie udało się im ustalić żadnych konkretów - dodaje. Według niego Polak mógł zostać przewieziony w okolice miasta Kohat, w Północno-Zachodniej Prowincji Granicznej. Magdalena Pachocka, rzecznik prasowy Geofizyki Kraków odpiera te zarzuty. - Mamy duże doświadczenie pracy w Pakistanie i zawsze stosowane przez nas procedury bezpieczeństwa były konsultowane z lokalną policją. Nigdy nie usłyszeliśmy żadnych zastrzeżeń i - dotychczas - środki bezpieczeństwa były wystarczające - uważa Pachocka.