Wcześniej wyrażano nadzieje, że wrak może zostać podniesiony do wieczora w poniedziałek. Jednocześnie cały czas ekipy techniczne zastrzegały, że operacja może trwać nie 12 godzin, jak zakładały optymistyczne scenariusze, ale dłużej. Obecnie mowa jest o 18 godzinach.Działania będą prowadzone także w nocy, bo jak zapewniono na konferencji prasowej nie ma żadnych obaw przed kontynuowaniem prac po ciemku. Niepokoju nie budzą również warunki meteorologiczne i prognozy, według których może nieznacznie podnieść się fala morska. Pierwsze rezultaty rekordowej pod każdym względem operacji można było dostrzec o godzinie 11, czyli dwie godziny po jej rozpoczęciu. Wtedy wynurzyła się część burty, która była zanurzona w wodzie przez rok, osiem miesięcy i dwa dni, jakie minęły od katastrofy gigantycznego wycieczkowca. Zginęły w niej 32 osoby. Do wczesnego wieczora Concordia została obrócona o 14 stopni. Musi natomiast przesunąć się w sumie o 65 stopni. Struktura statku reaguje w najlepszy z możliwych sposobów - poinformowali eksperci. - Jesteśmy zadowoleni, chociaż czas przedłuża się - oświadczył przedstawiciel kierownictwa konsorcjum prowadzącego prace, Sergio Girotto. Najdelikatniejsza faza podnoszenia wraku polegała na oderwaniu statku od skały, w którą wbił się w chwili katastrofy 13 stycznia 2012 roku. "Ogromne zniekształcenia" burty Po tym etapie prac szef włoskiej Obrony Cywilnej i zarazem komisarz ds. Concordii Franco Gabrielli poinformował, że stwierdzono "ogromne zniekształcenia" burty, na której leżał wycieczkowiec. Powoli, wraz z jego ustawianiem, oczom wszystkich ukazywała się skala zniszczenia statku. Gabrielli zastrzegł, że nieprzewidziane trudności i zdarzenia mogą wydarzyć się na każdym etapie prac. Zapewnił zarazem: "Wszystko przebiega tak, jak myśleliśmy; mamy sygnały podnoszące na duchu". W operację podnoszenia statku zaangażowanych jest 500 osób z 26 krajów, także z Polski. Jest wśród nich 120 nurków, 50 inżynierów, 60 techników, 60 ekspertów w dziedzinie logistyki i bezpieczeństwa, 70 spawaczy. Operacji prowadzonej przez konsorcjum Titan-Micoperi kibicują mieszkańcy wyspy, która od chwili katastrofy zamieniła się z perły turystyki na Morzu Tyrreńskim w cel "pielgrzymek" wszystkich chcących sfotografować się na tle wraku. Na brzegu Giglio pojawił się w poniedziałek wielki, filmowany przez ekipy telewizyjne z wielu krajów transparent z napisem: "In Titan-Micoperi we trust". Wrak Concordii pozostanie tam zapewne do wiosny przyszłego roku; dopiero wtedy zostanie odtransportowany do jednego z włoskich portów. "Wysepkę zna cały świat" Włoska prasa zauważa, że małą wysepkę, która do niedawna słynęła z tego, że podróżuje się po niej na osłach, zna teraz cały świat. Media podały, że w sztabie dowodzenia operacją był prokurator z pobliskiego miasta Grosseto, który prowadził dochodzenie w sprawie katastrofy. 23 września wznowiony zostanie po letniej przerwie proces kapitana Concordii Francesco Schettino, oskarżonego o doprowadzenie do wypadku, spowodowanie śmierci 32 osób i ucieczkę z pokładu. Również z informacji mediów wynika, że dzień rozpoczęcia historycznej operacji podniesienia statku Schettino spędził w swoim domu w Meta di Sorrento koło Neapolu, gdzie wraz z prawnikami przygotowuje się do najbliższej rozprawy.