Być może już niedługo związkowcy znów będą w związku z tym skandować hasła o solidarności klasy robotniczej na ulicach Paryża, a demonstracje i strajki sparaliżują cały kraj. Związkowcy obawiają się bowiem, że konsekwencją "pocztowej rewolucji", zapowiadanej przez prawicowy rząd premiera Jean-Pierre Raffarina, będzie pozbawienie pracy dziesiątek tysięcy ludzi. Szef Komunistycznej Ligi Rewolucyjnej - z zawodu listonosz - wzywa do stworzenia lewicowego frontu na rzecz ocalenia poczty. Natomiast rząd podkreśla, że dotąd wiele urzędów pocztowych na wsi otwartych było tylko kilka godzin dziennie. Lepiej więc wysyłać listy i paczki w otwartych cały dzień sklepach.