Minister spraw wewnętrznych Francji Nicolas Sarkozy oświadczył w środę, że poprosił prefektów o wydalenie wszystkich cudzoziemców, którzy zostali osądzeni za udział w trwających niemal od dwóch tygodni zamieszkach, w tym i tych, którzy mają zezwolenie na pobyt. Sarkozy powiedział w Zgromadzeniu Narodowym, że ze 120 cudzoziemców, których osądzono za udział w niedawnych nocnych zamieszkach, nie wszyscy mieli nieuregulowaną sytuację prawną. Mimo to Sarkozy uznał za wskazane wydalenie z terytorium Francji wszystkich osądzonych w związku z zamieszkami. Dzień wcześniej władze francuskie zdecydowały o możliwości stosowania środków stanu wyjątkowego w określonych rejonach, co pozwala prefektom (przedstawicielom władzy centralnej w departamentach) na wprowadzanie godziny policyjnej. - Musimy odebrać obywatelstwo francuskie tym, którzy są identyfikowani jako uczestnicy zamieszek - powiedział Jean-Marie Le Pen, przywódca Frontu Narodowego, który określił ich mianem "papierowych Francuzów". - Prawo francuskie pozwala pozbawić obywatelstwa tych, którzy nie są go godni - wyjaśnił. Na uwagę, że ci młodzi są z urodzenia Francuzami i że to już ich dziadkowie przybyli z Algierii, Le Pen odpowiedział, że to ich, a nie dziadków pozbawiałoby się obywatelstwa. Nawiązując do exodusu Francuzów z Algierii po odzyskaniu niepodległości przez ten kraj, Le Pen powiedział: - Półtora miliona Francuzów było urodzonych w Algierii i nie przeszkodziło to Algierczykom wyrzucić ich w morze. - Jeśli ich rodzice i dziadkowie przybyli do Francji sądząc, że to Eldorado i jeśli ich wnukowie uważają, że tak nie jest, zawsze mogą wrócić do kraju swego pochodzenia - utrzymywał Le Pen. To "papierowi Francuzi" - dodał. - Nie sądzę, bym słyszał, że ci młodzi rzeczywiście szukają pracy. Aby pracować, trzeba chcieć szukać zatrudnienia. Wielu z nich, choć nie wszyscy, są zadowoleni, utrzymując się z zasiłków socjalnych, nielegalnej działalności gospodarczej, handlu narkotykami - uważa Le Pen. W nocy z wtorku na środę w kilku francuskich miastach znowu doszło do ulicznych zamieszek. Grupy młodzieży obrzucały policję butelkami z płynem zapalającym i podpalały samochody. Mimo wprowadzenia przez władze stanu wyjątkowego, spalono ponad 600 samochodów. Aresztowano ponad 200 osób. Dane te - według policji - mają świadczyć o spadku intensywności zamieszek. - W pierwszej połowie nocy wystąpił wyraźny spadek liczby aktów przemocy. Musimy jednak przekonać się jak przebiegnie druga część nocy - powiedział rzecznik policji. W nocy z wtorku na środę, wraz z opublikowaniem w oficjalnym rządowym biuletynie, weszła w życie wtorkowa decyzja francuskiego rządu w sprawie wprowadzenia stanu wyjątkowego, co da władzom możliwość ogłaszania godziny policyjnej na ogarniętych rozruchami przedmieściach. W rządowym biuletynie, w którym ogłoszono decyzję o wskrzeszeniu prawa z 1955 r. z czasów wojny algierskiej o stanie wyjątkowym, przedstawiono listę departamentów, w których władze lokalne mają prawo wprowadzania takich restrykcji. Jak podano, decyzja dotyczy 25 z 96 francuskich departamentów na kontynencie. Na pierwszym miejscu listy, publikowanej w "Journal officiel" - monitorze rządowym - wymieniono Paryż i rejon stołeczny. Przewidziane w rządowej ustawie środki mają - w zależności od decyzji lokalnych władz - objąć także takie miasta na południu Francji jak Tuluza, Marsylia, Nicea, Awinion, Lyon i na północy Lille, Rouen, Hawr, Amiens (które zresztą jako pierwsze skorzystało w nowej ustawy), a także Strasburg na wschodzie. Ustawa pozwala na stosowanie środków stanu wyjątkowego przez 12 dni. Jej przedłużenie wymaga zgody parlamentu. Premier Dominique de Villepin zapowiedział, że ok. 8 tys. policjantów znajdujących się w rejonach rozruchów otrzyma wsparcie dodatkowymi siłami liczącymi 1,5 tys. ludzi. Villepin obiecał udzielanie pomocy młodzieży z rodzin imigranckich w znalezieniu pracy i poprawy dostępności do oświaty. Obawy przed rozszerzeniem się zamieszek na kolejne kraje spowodowały już spadek kursu euro, który w pewnym momencie we wtorek spadł do najniższego poziomu wobec dolara od 2 lat. Władze francuskie obawiają się też, że rozruchy wpłyną negatywnie na gospodarkę i spowodują spadek liczby turystów odwiedzających Francję. "Francja płonie" - galeria zdjęć