Ekipy ratownicze znalazły zwęglone ciała mężczyzny i kobiety w domu na północ od San Diego. Liczba ofiar może okazać się jeszcze większa, kiedy władze powrócą do miejscowości, z których ewakuowano ludzi. Prezydent Bush, który ogłosił stan klęski żywiołowej w regionie, ma przyjechać do Kalifornii, by na miejscu zapoznać się z sytuacją i przelecieć na spustoszonymi przez ogień obszarami razem z gubernatorem stanu Arnoldem Schwarzeneggerem. W czwartek ucichł wiatr, który utrudniał gaszenie ognia. Strażakom udało się nad ranem ugasić trzy główne ogniska pożarów w rejonie Los Angeles. Ogień nadal jednak zagraża co najmniej 28 tysiącom domów na południu stanu. Najgroźniejsza sytuacja panowała w rejonie San Bernardino, gdzie wielki pożar całkowicie wymknął się spod kontroli strażaków. W zagrożonej strefie znajduje się nadal ponad sześć tysięcy domów. Pożar zmusił władze do ogłoszenia największej w historii USA akcji ewakuacyjnej, która objęła pół miliona ludzi w samym tylko hrabstwie San Diego. Z wstępnych szacunków wynika, że straty po pożarach tylko w tym hrabstwie mogą przekroczyć miliard dolarów. Części ewakuowanych pozwolono już na powrót. Problemem nadal jest zapewnienie dostaw prądu, ponieważ pożar uszkodził główną linię przesyłową z Arizony; ogień zagraża też połączeniu San Diego z pozostałą częścią Kalifornii. W środę bez prądu było około 19 500 odbiorców. Od soboty wieczór pożary zniszczyły około 16 tysięcy domów w południowej Kalifornii. Dotknięty pożarami teren rozciąga się na obszarze ponad 186 hektarów na łuku łączącym hrabstwo Ventura na północ od Los Angeles po Lasy San Bernardino na wschodzie i położony na południu rejon przy granicy z Meksykiem.