Kierowca zeznał, że starał się sam ugasić ogień. Z jego relacji wynika, że podczas jazdy w tunelu zorientował się, że coś dziwnego dzieje się z pojazdem. Dlatego zatrzymał się w specjalnej zatoczce i wówczas zobaczył płomienie wydobywające się spod samochodu. Stłumił je używając gaśnicy. Lecz spod wozu nadal wydobywał się dym. Pobiegł więc do najbliższej komory bezpieczeństwa po nową gaśnicę. Gdy wrócił i starał się nadal gasić zobaczył, że płonie już przyczepa. Dym stawał się tak gęsty, że tracił orientację. Mimo to udało mu się dotrzeć do komory bezpieczeństwa, skąd ewakuowała go do szpitala policja. Po ugaszeniu pożaru stwierdzono, że obudowa tunelu i jego wyposażenie jest uszkodzone na długości 500 metrów. Ponad siedmiokilometrowy tunel pod Oslofjordem ma złą opinię wśród norweskich kierowców. Każdego roku z powodu wypadków, w tym pożarów, jest zamykany prawie 300 razy.