Obóz w miejscowości Moria na Lesbos został w ubiegłym tygodniu niemal całkowicie zniszczony przez kilka powstałych równocześnie pożarów. W przewidzianej na maksymalnie 3 tys. migrantów placówce przebywało ich ponad 12 tys. Ogień mieli podłożyć mieszkańcy obozu w reakcji na objęcie ich kwarantanną koronawirusową. Po katastrofie tej Niemcy i 10 innych państw Unii Europejskiej zadeklarowało zamiar przyjęcia łącznie 400 nieletnich, którzy przebywali w obozie bez rodziców. Jak podały greckie media, są wśród nich dwaj młodzi Afgańczycy, których aresztowano wraz z ich czterema rodakami w związku z podejrzeniem o podpalenie obozu. - Nie mam o tym żadnej konkretnej wiedzy - oświadczył rzecznik niemieckiego MSW. - Może być zrozumiałe samo przez się, że greckie władze przeprowadzą najpierw postępowanie karne w tej sprawie i choćby z tego powodu może dojść do zamiany - dodał. Zapytany o to, czy rząd Niemiec uważa podpalenie obozu za wezwanie pomocy, czy za przestępstwo, rzecznik rządu Steffen Seibert odparł: "Podpalenie w tłumnie zamieszkanym obozie ściąga na ludzi znaczne niebezpieczeństwo utraty życia".