Paryska prokuratura ogłosiła wyniki wstępnego dochodzenia w sprawie pożaru w jednej z najsłynniejszych budowli sakralnych świata. Jak pisze agencja AFP przesłuchano setki osób, zbadano różne hipotezy. Teraz sprawę ma przejąć trzech sędziów śledczych, którzy wyposażeni w nadzwyczajne prerogatywy będą starali się ustalić konkretny powód zaprószenia ognia w Notre-Dame. Na obecnym etapie dochodzenia wykluczono, że pożar z 15 kwietnia mógł być efektem działania celowego. "Nie ma dowodów na poparcie hipotezy, że pożar był wynikiem działania przestępczego" - poinformowała prokuratura w komunikacie. Śledczy wyjaśniają, że najbardziej prawdopodobne wydają się być teorie o źle zagaszonym papierosie któregoś w pracowników firmy remontującej katedrę lub o awarii instalacji elektrycznej. Prokuratura podkreśla, że w przypadku wykrycia szczególnego zaniedbania, które mogło doprowadzić do pożaru, w pewnością postawione zostaną zarzuty osobom odpowiedzialnym za takie wykroczenie. Teraz jednak akt oskarżenia nie jest brany pod uwagę. Obecnie w Notre-Dame pracuje od 60 do 150 osób, które nadal sprzątają teren po pożarze, usuwają gruz i zajmują się stabilizacją całej struktury. Te prace mogą potrwać jeszcze kilka tygodni, a następnie nastąpi długi i złożony proces opracowywania ekspertyzy w zakresie prac renowacyjnych. Niedługo po pożarze prezydent Francji Emmanuel Macron zapewnił, że Notre-Dame zostanie odbudowana w ciągu pięciu lat. Projekt ustawy o odbudowie utknął jednak w parlamencie, bowiem mieszana komisja wspólna nie zdołała wypracować zbliżenia stanowisk obu izb i ustawa nie zostanie przyjęta przed końcem lipca. Fundacja Przyjaciół Notre Dame de Paris nadal oczekuje na darowizny od francuskich miliarderów, którzy zaoferowali łącznie 850 mln euro na odbudowę katedry. Jak poinformował francuski minister kultury Franck Riester do tej pory z obiecanej sumy wpłynęło zaledwie 80 mln euro, czyli ok. 9 proc.