W ciągu 4 godzin w Toskanii spadło 250 milimetrów deszczu. Wylały kanały i strumienie, gdzieniegdzie stoi 1,5 metra wody. Burmistrz Carrary zaapelował do mieszkańców, by nie wychodzili z domów i weszli na wyższe piętra budynków. Lawiny błotne i powódź spowodowały zniszczenia w rejonie miasteczka Lavacchio, ciężko doświadczonego przez powódź w 2010 roku. Zginęło tam wtedy kilka osób. Najwyższy stopień alarmu pogodowego obowiązuje od soboty w Ligurii, gdzie nadszedł front ulew i wichur określany jako "kuzyn" huraganu Sandy, który w ubiegłym tygodniu nawiedził północny wschód USA. Genua została praktycznie zamknięta przez władze - nieczynne są sklepy i lokale w mieście, a do mieszkańców zaapelowano, by nie wychodzili na ulice. Konieczna była ewakuacja ludzi z peryferii zagrożonych zalaniem. Wenecję z kolei znów zalazła tzw. wysoka woda (aqua alta), która tym razem osiągnęła poziom 146 centymetrów. Obrona Cywilna rozszerzyła alarm pogodowy na dużą część Włoch, m.in. na Rzym, gdzie gwałtowne ulewy mają potrwać do poniedziałku.