Niemcy: Dramatyczna sytuacja w dwóch landach Najgorsza sytuacja panuje w Nadrenii-Palatynacie oraz Nadrenii Północnej-Westfalii (NRW). W samej tylko Nadrenii-Palatynacie - jak poinformowała premier tego landu Malu Dreyer - zginęło ponad 50 osób. - Ból jest coraz większy. Nasz kraj związkowy czegoś takiego jeszcze nie widział - mówiła w telewizji ZDF. - To jest katastrofa. Są zabici, są zaginieni, wiele osób wciąż jest w niebezpieczeństwie - dodała. Według niej zniszczona została infrastruktura tego kraju związkowego, odbudowa zaś potrwa bardzo długo i będzie sporo kosztować. - Zostaliśmy zapewnieni, że w tej sytuacji katastrofy narodowej otrzymamy pomoc i wsparcie. Potrzebujemy tego natychmiast - apelowała o pomoc państwową Malu Dreyer. Dramatyczna sytuacja jest też w Nadrenii Północnej-Westfalii. Premier tego landu Armin Laschet pojechał w czwartek do zniszczonego przez powódź Hagen. W telewizji ZDF podkreślał, że trzeba znaleźć sposób, by jak najszybciej odbudować "ulice, mosty i pozostałą infrastrukturę". - Władze landowe w tym pomogą, ale niezbędny jest też "duży" narodowy wysiłek, aby najgorsze rzeczy zostały szybko wyeliminowane. Powodzie i ulewy. Awaria sieci, brak zasięgu W Erftstadt na południe od Kolonii zawaliło się kilka domów. Według miejscowych władz budynki zostały mocno podmyte, co spowodowało katastrofę. Z zabudowań wciąż napływają wezwania pomocy, ponieważ mieszkańcy - mimo ostrzeżeń - nie zostawiają dobytku i nie opuszczają domów na zalanych terenach. Ekipy ratunkowe często nie są w stanie dotrzeć na miejsce, akcję utrudniają wycieki gazu. W powiecie Bad Neuenahr-Ahrweiler (Nadrenia-Palatynat) zaginęło 1300 osób. Rzeczniczka miejscowych władz jednak wyjaśnia, że powódź uszkodziła sieć nadajników telefonii komórkowej, co utrudnia komunikację i stąd też może wynikać tak duża liczba zaginionych. Z powodu awarii linii energetycznych i telefonicznych w wielu miejscach wciąż nie można oszacować sytuacji i rozmiarów zniszczeń. Wielu mieszkańców uciekło na dachy domów, skąd ratowały ich śmigłowce. Trzy helikoptery z wciągarkami działały przez całą noc. Dramat na zaporach. "Mury mogą pękać" Około północy przelała się tama Schwammenauel na rzece Rur, między Akwizgranem a Dueren. Zarządzający obiektem Wasserverband Eifel-Rur poinformował, że w ciągu ostatnich kilku godzin zmniejszyły się dopływy do systemu zapór, zaś prognozowane przelanie się tamy rozpoczęło się z "niską dynamiką". Jednocześnie dodatkowo odprowadzana jest woda, by zmniejszyć ciśnienie na zaporze. Dramatyczna jest sytuacja na zaporze koło Euskirchen. "Według aktualnych prognoz trzeba się liczyć z tym, że mury tamy mogą w każdej chwili pęknąć. Obecnie odpompowywana jest woda, by odciążyć konstrukcję. Trwa ewakuacja mieszkańców Swistal i Rheinbach" - poinformowały na stronie Facebookowej władze okręgu Rhein-Sieg. "Nie wracajcie do waszych domów i mieszkań" - apelują władze okręgu. Żołnierze w akcji Niemieckie ministerstwo obrony ogłosiło wojskowy alarm kryzysowy w związku z gwałtownym załamaniem pogody w zachodnich Niemczech. Decyzję podjęła minister Annegret Kramp-Karrenbauer. Premier Nadrenii Północnej-Westfalii mówi o "klęsce powodziowej o historycznych rozmiarach". Decyzja ministerstwa oznacza że "instancje decyzyjne są przesunięte (...) dokładnie tam, gdzie są potrzebne. Na przykład dowódca jednostki znajdującej się na miejscu może teraz zdecydować, czy czołg do usuwania skutków katastrofy, czy ciężarówka wojskowa, czy generator prądu zostaną wykorzystane, jeśli będą dostępne" - poinformował w piątek w Berlinie rzecznik ministerstwa. "Decentralizacja jest ważna w takich sytuacjach, a także kluczowa dla powodzenia działań" 850 żołnierzy jest rozmieszczonych w dotkniętych kataklizmem rejonach i liczba ta wzrośnie. Redakcja Polska Deutsche Welle/Interia Czytaj też: Burze stają się coraz bardziej intensywne. Czas się zacząć przyzwyczajać